BUDZĄ SIĘ OCZY MOJE PRZED ŚWITANIEM
(o. Adalbertus - modlitewnik prywatny)
|
„Pan skierował do mnie następujące słowo: «Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię»” (Jr 1,4-5).
„Zwracamy się do Ciebie, Chryste Wieczernika i Kalwarii, w tym dniu, który jest świętem naszego kapłaństwa (…). Wielki Czwartek jest dniem narodzin naszego kapłaństwa. W tym dniu urodziliśmy się wszyscy. Tak jak dziecko rodzi się z łona matki, tak my narodziliśmy się z Twojego, o Chryste, jedynego i wiecznego kapłaństwa. Narodziliśmy się w łasce i mocy Nowego i Wiecznego Przymierza – z Ciała i Krwi Twej odkupieńczej ofiary: z Ciała, które «za nas się wydaje» – i z Krwi, która «za nas wszystkich zostaje przelana». Narodziliśmy się podczas Ostatniej Wieczerzy – a zarazem u stóp Krzyża na Kalwarii: tam, gdzie jest źródło nowego życia, początek wszystkich sakramentów Kościoła, tam jest też początek naszego kapłaństwa. Narodziliśmy się wraz z całym Ludem Bożym Nowego Przymierza, który Ty, «Umiłowany Ojca», uczyniłeś «królestwem – kapłanami Bogu i Ojcu swojemu»”[1].
„Zrodziwszy nas do życia ziemskiego, rodzice pomogli nam stać się, poprzez Sakrament Chrztu, przybranymi synami Bożymi w Chrystusie. To wszystko jeszcze bardziej pogłębiło tę więź, jaka istnieje pomiędzy nami a rodzicami, a szczególnie między nami i naszymi matkami. Pierwowzorem jest tu sam Chrystus, Chrystus-Kapłan, który mówi do swojego Przedwiecznego Ojca: «Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę (...) abym spełniał wolę Twoją Boże» (Hbr 10,5-7). Słowa te wskazują pośrednio na Matkę, ponieważ Ojciec Przedwieczny utworzył ciało za sprawą Ducha Świętego w łonie Dziewicy Maryi także za Jej przyzwoleniem: «niech mi się stanie według twego słowa!» (Łk 1,38). Iluż z nas także i powołanie do kapłaństwa zawdzięcza swoim rodzonym matkom! Doświadczenie uczy, że to matka bardzo często przez wiele lat pielęgnuje w swym sercu myśl o powołaniu kapłańskim syna i wymadla je z wielką ufnością i głęboką pokorą. Tak więc bez narzucania swojej woli, ale równocześnie z właściwą wierze skutecznością przyczynia się do tego, że pragnienie kapłaństwa zaczyna kiełkować w duszy syna i w odpowiednim momencie wydaje owoc”[2].
Czwartek, 3 grudnia 2009 r.
Jezus do kapłana:
† Twoje zjednoczenie ze Mną, Mój umiłowany, nastąpi przez Moją Niepokalaną Matkę i przez delikatne, lecz skuteczne działanie Ducha Świętego w twojej duszy. Duch Święty i Moja Niepokalana Matka przychodzą na pomoc tym duszom, które pragną zjednoczenia ze Mną. Czy to nie jest cudowne? Bóg-Duch Święty, źródło wszelkiej świętości w stworzeniu i substancjalna Miłość, dzięki której Ojciec i Ja stanowimy jedno, oddaje się całkowicie na usługi ograniczonemu i grzesznemu stworzeniu, aby doprowadzić je do zjednoczenia ze Mną, co jest doskonałym wyrazem zjednoczenia Mojej ludzkiej duszy i Mojej Boskości z Ojcem.
„W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was” (J 14,20).
† W tej pracy jednoczenia duszy ze Mną nikt nie może zastąpić Mojej czystej i kochającej Matki. Ona jest Pośredniczką Wszelkich Łask. Jak nikt nie może przyjść do Ojca, jak tylko przeze Mnie, tak też nikt nie może przyjść do Mnie inaczej, jak przez Nią, w której dziewiczym łonie stałem się ciałem.
Oby tylko rola Mojej Matki i wspaniałość Jej działania, nawet teraz z nieba, były lepiej znane! Gdyby tak się stało, rozkwitłaby wiosna świętości w Kościele, przede wszystkim wśród Moich kapłanów, bo to Jej, najbardziej zatroskanej i najbardziej współczującej z matek, zawierzyłem każdego z nich. Wszystkie skarby Jej Niepokalanego Serca, pełni łask, są na usługach Jej macierzyństwa wobec dusz Moich kapłanów.
Mają oni prawo i przywilej wzywać Moją Matkę w każdej potrzebie, pokusie, upadku i w grzechu, ufni, że otrzymają Jej pomoc i pocieszenie, miłosierdzie i uzdrowienie, ukojenie i pokój. Zbyt mało Moich kapłanów weszło w związek synowskiej miłości i oblubieńczej bliskości z Moją Najświętszą Matką, którego dla nich pragnę i dzięki któremu ich świętość wytryśnie jak z najczystszego źródła. Inaczej mówiąc, relacja z Moją Najczystszą Matką jest tajemnicą kapłańskiej świętości. Moi kapłani powinni szukać Maryi, Mojej Matki, a wszystko inne będzie im dane w obfitości” (s.184-185).
[1] Listy Ojca Świętego Jana Pawła II do kapłanów 1979-2005, Kraków 2019, s. 65-66.
[2] Tamże, s. 191-192
„Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje” (J 15,15-16).
„Chrystus mówi: «Pójdź za Mną!» różnym ludziom. Niektórzy z nich są rybakami, jak Piotr czy synowie Zebedeusza (por. Mt 4,19-22). Ale jest również celnik Lewi, zwany później Mateuszem. Zawód celnika w Izraelu uważany był za grzeszny i godny pogardy. Chrystus jednak powołuje właśnie celnika do grona Apostołów (por. Mt 9,9). Najbardziej zaskakujące jest z pewnością powołanie Szawła z Tarsu (por. Dz 9,1-19), znanego i budzącego lęk prześladowcy chrześcijan, który nienawidził imienia Chrystusowego. I oto w drodze do Damaszku ten faryzeusz zostaje wezwany: Pan chce, by został «narzędziem wybranym», przeznaczonym do tego, by wiele wycierpieć dla Jego imienia (por. Dz 9,15-16). Każdy z nas kapłanów jakoś się w tej pierwotnej, ewangelicznej typologii powołania odnajduje, a równocześnie ma swoją własną historię powołania, poniekąd niepowtarzalną drogę, którą Chrystus prowadzi go przez całe życie. Drodzy Bracia w Kapłaństwie, musimy się często w modlitwie pochylać nad tajemnicą swego własnego powołania, z sercem pełnym zadumy i wdzięczności wobec Boga za ten niewysłowiony dar”[1].
„«Już was nie nazywam sługami, (…) ale nazwałem was przyjaciółmi». Właśnie w wieczerniku zostały wypowiedziane te słowa, w najbliższym kontekście ustanowienia Eucharystii i służebnego kapłaństwa. Chrystus dał poznać apostołom oraz wszystkim, którzy po nich dziedziczą sakramentalne kapłaństwo, że mają w tym powołaniu oraz dla tej posługi stać się Jego przyjaciółmi – mają stać się przyjaciółmi owej tajemnicy, którą On przyszedł wypełnić. Być kapłanem – to znaczy być szczególnie zaprzyjaźnionym z Chrystusową tajemnicą, z tajemnicą Odkupienia, w której On daje swoje «ciało za życie świata» (…) Kapłaństwo służebne tłumaczy się tylko i wyłącznie w profilu tej Boskiej tajemnicy – i tylko też w tym profilu się urzeczywistnia. W głębi naszego kapłańskiego «ja», poprzez to, czym każdy z nas stał się w chwili święceń, jesteśmy «przyjaciółmi»: jesteśmy szczególnie bliskimi świadkami tej miłości, która wyraża się w Odkupieniu”[2].
Niedziela, 2 stycznia 2010 r.
Jezus do kapłana:
† W samym sercu powołania, jakie ci dałem, znajduje się zgoda na Moją Boską przyjaźń, twoje „tak” dla Mojej miłosiernej miłości, wypowiedziane w imieniu wszystkich kapłanów, dzięki twemu trwaniu na adoracji przed Moim Eucharystycznym Obliczem.
Właśnie w ten sposób oczyszczę, uzdrowię i uświęcę Moich kapłanów – wprowadzając ich w blask Mojego Eucharystycznego Oblicza i w ciepło Mojego Eucharystycznego Serca. Oni zapomnieli o tym, że jestem obecny w Sakramencie Mojej Miłości po to, aby dać im wszelkie dobra, które są owocem przyjaźni – obecność, rozmowę, radość, pociechę, gościnność, umocnienie, a nade wszystko miłość. Jestem ukryty w tym sakramencie i Moje Oblicze jest zasłonięte sakramentalnymi postaciami. Również Moje Serce jest ukryte, ale Ja, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, żywy, wszystkowidzący i wszystkowiedzący, jestem obecny. Płonę pragnieniem, aby wszyscy przyszli do Moich tabernakulów, przede wszystkim Moi kapłani – ci, których wybrałem na Moich bliskich przyjaciół, przyjaciół Mojego Serca.
Kapłanowi, który poprzez adorację odpowiada na dar Mojej przyjaźni, niczego nie zabraknie i będzie postępował wielkimi krokami na drodze świętości. Cnotliwość nie jest trudna dla tych, którzy trwają w Mojej przyjaźni. „Przyjaźń Jezusa z Jego kapłanami” – niech to zagadnienie stanie się tematem twojego przepowiadania i twoich rozmów z nimi.
Mów o tym, co wiesz, czego doświadczyłeś, bo dałem ci niezliczone oznaki Mojej przyjaźni. Pokazałem ci, że jestem twoim umiłowanym przyjacielem i że wybrałem ciebie na przyjaciela Mojego Serca, podobnie jak uczyniłem to ze św. Janem, Moim umiłowanym uczniem. Kapłan trwający w przyjaźni Mojego Serca dokona wielkich i wspaniałych dzieł dla dusz. To właśnie jest sekretem owocności kapłańskiego duszpasterstwa.
Proś Moją Matkę, aby pomogła ci być wiernym Mojej Boskiej przyjaźni. Proś św. Jana, aby uczył cię sposobów wyrażania przyjaźni ze Mną i radości z miłości Mojego Serca.
Kapłani, którzy przychodzą, aby adorować Moje Eucharystyczne Oblicze, szybko odkryją Moje Serce, a w Nim odnajdą przyjaźń, dla której ich stworzyłem i do której ich powołałem. Największym uchybieniem Moich kapłanów jest to, że tak wielu z nich ignoruje czułość, siłę i wierność Mojej przyjaźni wobec nich. W jaki sposób to zaniedbanie może być naprawione? Przez adorację Mojego Eucharystycznego Oblicza” (s.192-193).
[1] Tamże, s. 206.
[2] Tamże, s. 76.
„W Antiochii, w tamtejszym Kościele, byli prorokami i nauczycielami1: Barnaba i Szymon zwany Niger, Lucjusz Cyrenejczyk i Manaen, który wychowywał się razem z Herodem tetrarchą, i Szaweł. Gdy odprawili publiczne nabożeństwo i pościli, rzekł Duch Święty: «Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem». Wtedy po poście i modlitwie oraz po włożeniu na nich rąk, wyprawili ich” (Dz 13,1-3).
„Jesteśmy bowiem i my – każdy z nas – dla ludzi postanowieni «w tym, co się odnosi do Boga» (por. Hbr 5,1). Słusznie głosi Sobór, iż «ludzie świeccy (...) mają prawo otrzymywać w obfitości od swoich pasterzy duchowe dobra Kościoła, szczególnie pomoc słowa Bożego i sakramentów» (Lumen gentium, 37). Posługa ta znajduje się w samym centrum naszego posłannictwa. (...) Każdy z nas musi być świadomy tego, że zgromadza wspólnotę nie wokół siebie, ale wokół Chrystusa, i nie dla siebie, ale dla Chrystusa, ażeby On sam mógł działać w tej wspólnocie (…). Tak więc owo «zgromadzanie» jest służbą i to tym bardziej służbą, że kapłan (prezbiter) w tym zgromadzeniu «przewodniczy». W tej sprawie Sobór podkreśla, iż «prezbiterzy (...) tak winni przewodniczyć, by nie szukając swego, lecz tego, co należy do Jezusa Chrystusa, współpracowali z wiernymi świeckimi» (Presbyterorum ordinis, 9). Owo «zgromadzanie» należy rozumieć nie w sensie doraźnym tylko, ale jako «trwałe i konsekwentne budowanie wspólnoty»”[1].
„Tak więc staje się kapłan uczestnikiem tylu różnych dróg życia, tylu radości i cierpień, tylu zawodów i nadziei, wśród których jego zadaniem jest ukazywać człowiekowi zawsze i wszędzie Boga, jako ostateczny cel jego życiowego powołania. Staje się też kapłan człowiekiem, któremu ludzie powierzają swoje tajemnice, czasem bardzo bolesne. Staje się tym, na którego oczekują chorzy, starzy i konający, wierząc, że tylko on, jako uczestnik Chrystusowego kapłaństwa, może im dopomóc w tym ostatecznym przejściu, które ma człowieka do Boga doprowadzić. Jest kapłan jako świadek Chrystusa rzecznikiem ostatecznego powołania każdego człowieka do wiecznego życia w Bogu. Towarzysząc braciom, sam się też do tego przysposabia, albowiem kapłańska posługa pozwala mu zgłębiać swe własne powołanie do oddawania Bogu chwały przez uczestnictwo w życiu wiecznym. W ten sposób zbliża się do dnia, kiedy Chrystus powie do niego: «Dobrze, sługo dobry i wierny! (...) wejdź do radości twego pana!»” (Mt 25,21)[2].
Wtorek, 2 marca 2010 r.
Jezus do kapłana:
† Zamierzam przystąpić do realizacji planu odnowy Mojego kapłaństwa, który od tak dawna skrywałem w Moim Sercu. Dni wstydu i ciemności, jakie w tak wielu krajach nadeszły dla Moich kapłanów, zamienią się w dni chwały i światła. Zamierzam uświęcić Moich kapłanów przez nowe wylanie Ducha Świętego. Zostaną uświęceni tak jak apostołowie w poranek zesłania Ducha Świętego. Ich serca zapłoną Boskim ogniem miłosiernej miłości, a ich gorliwość nie będzie znała granic.
Zgromadzą się wokół Mojej Niepokalanej Matki39, która ich pouczy i która, przez swoje pełne mocy wstawiennictwo, otrzyma dla nich wszelkie charyzmaty konieczne dla przygotowania świata, tego śpiącego świata, na Mój powrót w chwale. Mówię ci to nie po to, aby straszyć, lecz aby dać ci jeszcze jeden powód do ogromnej nadziei oraz czystej duchowej radości.
Odnowa Moich kapłanów będzie początkiem odnowy Kościoła, ale musi się to zacząć tak, jak to się dokonało w dniu zesłania Ducha Świętego – od wylania Ducha Świętego na mężczyzn, których wybrałem po to, aby byli Mną w świecie i aby sprawowali Moją Ofiarę oraz obmywali Moją Krwią dusze biednych grzeszników, potrzebujących przebaczenia i uzdrowienia. Oni będą głosić Moje słowo z tą samą mocą, z którą przemawiał św. Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy. Na dźwięk ich głosu otworzą się wszystkie serca, a cuda łaski będą mnożyć się obficie” (s. 214).
[1] Tamże, s. 148-150.
[2] Tamże, s. 210.
„A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?». Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje!». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?». Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje!». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?». Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?». I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje!»” (J 21,15-17).
„Pozostańmy w Wieczerniku, kontemplując Zbawiciela, który podczas Ostatniej Wieczerzy ustanowił Eucharystię i Kapłaństwo. W tę świętą noc «zawołał po imieniu» każdego z kapłanów wszystkich czasów. Jego spojrzeniezwróciło się ku każdemu z nich, spojrzenie kochające i wybiegające w przyszłość, jak to, które spoczęło na Szymonie i Andrzeju, na Jakubie i Janie, na Natanaelu, kiedy był pod drzewem figowym, na Mateuszu, siedzącym za stołem podatkowym. Jezus wezwał nas i na różne sposoby wciąż wzywa tak wielu innych, aby zostali jego sługami”[1].
„Powołanie kapłańskie jest misterium. Jest ono tajemnicą «szczególnej wymiany» – admirabile commercium – pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Człowiek oddaje Chrystusowi swoje człowieczeństwo, by mógł się On nim posłużyć jako narzędziem zbawienia. Chrystus zaś przyjmując ten dar, czyni owego człowieka jakby swoim alter ego. Jeśli się nie wniknie w tajemnicę tej «wymiany», nie można zrozumieć, jak to się dzieje, że młody człowiek słysząc słowa: «Pójdź za mną!», wyrzeka się wszystkiego dla Chrystusa w przekonaniu, że na tej drodze jego ludzka osobowość osiągnie całą swoją pełnię”[2].
Noc Wielkiego Czwartku, 20 marca 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Zamierzam odnowić świętość kapłaństwa w Moim Kościele. Już wkrótce oczyszczę Moich kapłanów ze szpecących ich nieczystości. Rozleję na nich łaski duchowego uzdrowienia. Oddzielę tych, którzy przyjęli dar Mojej Boskiej przyjaźni, od tych, którzy zatwardzili swoje serca wobec Mnie. Pierwszym dam promieniującą świętość, taką, jaką na początku dałem Janowi i innym Moim apostołom. Drugim zabiorę nawet to, co myślą, że posiadają. Tak musi być. Pragnę w Moim Kościele kapłanów o czystym sercu i wiernie odpowiadających na Moją nieskończoną miłość, którą ukochałem każdego z nich i przez wzgląd na którą wybrałem ich dla siebie i dla realizacji zamysłów Mojego Serca. Ci, którzy nie żyją w przyjaźni ze Mną – zdradzają Mnie i utrudniają Moje działanie. Umniejszają piękno świętości, którą chcę widzieć jaśniejącą w Kościele. Płaczę nad zatwardziałością ich serc, a wraz ze Mną płacze nad nimi Moja Niepokalana, a ich Bolesna, Matka.
Odnowa kapłaństwa w Kościele rozpocznie się od ognia miłości gorejącego w Sakramencie Mojego Ciała i Mojej Krwi. Dlatego wzywam wszystkich kapłanów do tego, by poszukiwali Mojego Eucharystycznego Oblicza i by przebywali w Mojej obecności. Chcę, by odkryli Moje żywe, otwarte Serce, bijące z miłości do nich i rozlewające oczyszczające strumienie Krwi i Wody dla ich uświęcenia i dla życia świata. Wzywam wszystkich kapłanów do przebywania w Mojej Eucharystycznej Obecności. Muszą doświadczyć pełni radości w Moim towarzystwie. Muszą odkryć słodycz i moc Boskiej przyjaźni w Sakramencie Mojej Miłości.
Tak wielu opuściło Mnie obecnego w tym sakramencie, ale Ja nie opuszczę żadnego kapłana, który przychodzi do Mnie przed Najświętszy Sakrament. To tutaj na nich oczekuję. Tutaj przygarniam ich do siebie Moim Boskim objęciem. Tutaj wprowadzam ich do rany Mojego boku, a przez nią – do sanktuarium Mojego Najświętszego Serca.
Adoruj Mnie ze względu na twoich braci kapłanów, którzy Mnie nie adorują. Pozwól, abym obdarował cię tym, czym chciałem ich obdarzyć. Przyjmij Moją miłość, dar Mojej Boskiej przyjaźni. Uczyń Moją Eucharystyczną Obecność sercem i centrum twojego życia, do którego będziesz powracać po ciepło, uzdrowienie, pociechę i światło. Szukaj Mojego Eucharystycznego Oblicza i zapraszaj innych do tego, by czynili to samo” (s. 82-82).
[1] Tamże, s. 325.
[2] Jan Paweł II, Dar i Tajemnica, Kraków 1996, s. 70-71.
„Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam, gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»” (Mt 28, 16-20).
„W Wielki Czwartek, który jest dniem narodzin kapłaństwa każdego z nas, oglądamy oczyma wiary cały ogrom tej miłości, która kazała Ci w Tajemnicy paschalnej stać się «posłusznym aż do śmierci» - i w tym świetle widzimy też lepiej naszą niegodność. Czujemy potrzebę wyznania – dziś bardziej niż kiedykolwiek: «Panie, nie jestem godzien». Zaprawdę «słudzy nieużyteczni jesteśmy». Widzimy jednak tę naszą niegodność i „nieużyteczność” z taką prostotą, jaka właśnie czyni nas ludźmi wielkiej nadziei. «Nadzieja zawieść nie może», gdy «miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany». Ten Dar – to właśnie owoc Twojej miłości: owoc Wieczernika i Kalwarii. Wiara, nadzieja i miłość muszą być wiarą właściwą naszych ocen i naszych poczynań”[1].
„Tak! Otwieramy w dniu dzisiejszym nasze serca – te serca, które On na nowo stworzył swym Boskim działaniem. Stworzył je łaską powołania kapłańskiego, i nadal w nich działa. Stwarza każdego dnia, stwarza wciąż na nowo w nas to, co stanowi o samej istocie naszego kapłaństwa – to, co każdemu z nas nadaje pełną tożsamość i autentyczność w kapłańskiej służbie – to, co pozwala nam «iść i owoc przynosić», co sprawia, iż owoc ten «trwa» (por. J 15,16). To On, Duch Ojca i Syna, pozwala nam coraz głębiej odkrywać tajemnicę tej przyjaźni, do jakiej wezwał nas Chrystus Pan w wieczerniku: «Już was nie nazywam sługami (...), ale nazwałem was przyjaciółmi» (J 15,15). O ile bowiem sługa nie wie, co czyni pan jego, to natomiast przyjaciel jest świadom tajemnicy swojego pana. Sługa może być tylko najmowany do pracy. Przyjaciel cieszy się wybraniem tego, który mu zaufał – i któremu on też ufa, ufa bezgranicznie. Prosimy więc Ducha Świętego w dniu dzisiejszym, aby stale nawiedzał nasze myśli i serca. To nawiedzenie jest warunkiem trwania w przyjaźni z Chrystusem, ono zapewnia nam także coraz wnikliwsze, coraz bardziej przejmujące poznanie tajemnicy naszego Mistrza i Pana”[2].
Sobota, 14 marca 2009 r.
Jezus do kapłana:
† Pozwól, że ci wskażę to, co masz mówić, zarówno gdy się modlisz, jak i wtedy, gdy nauczasz. Uczynię to, zsyłając na ciebie łaskę Ducha Świętego, zawsze nową, zawsze świeżą i zawsze dostosowaną do twoich potrzeb w danym momencie. Tak, Duch Święty jest twoim obrońcą, twoim przyjacielem, i chciałbym, abyś nie tylko żył w Jego towarzystwie, ale trwał w Jego intymnym objęciu. W ten sposób zjednoczysz się ze Mną, a przeze Mnie – z Ojcem.
Kochaj Ducha Świętego i wzywaj Go z pokorą i z zaufaniem. On nigdy cię nie zawiedzie. Jest, jak nazywa Go Mój Kościół, „Ojcem Ubogich”. Raduje się, zstępując na ubogich w duchu i czyni z ich serc swoje tabernakulum. Tam poszukuj Jego obecności i żyj w nieustannej zależności od Jego Boskiego prowadzenia. Tak żyli apostołowie i tak żyła Moja Dziewicza Matka.
Wzywaj Go modlitwą, jaką znasz, przywołuj Go wezwaniem: „Duszo mojej duszy”. Kardynał Mercier otrzymał prawdziwe natchnienie, by sformułować sekret świętości. Ten, kto żyje w osobistej więzi z Boskim Parakletem, będzie nieodzownie zjednoczony z Moją Niepokalaną Matką. Ona jest zawsze obecna tam, gdzie działa Duch Święty, a Duch Święty zstępuje tam, gdzie Ona się znajduje.
Święty Jan bardzo dobrze o tym wiedział i właśnie przez to dom, który dzielił z Moją Niepokalaną Matką, stał się dla niego „pokojem na górze” z poranka zesłania Ducha Świętego. Moja Matka duszom Jej oddanym i poświęconym wyjednuje łaskę nieustannego wewnętrznego zesłania Ducha Świętego. Ojciec i Syn stale Go posyłają, aby prowadził dusze do jedności, poprzez zjednoczenie ich ze Mną, a także pomiędzy sobą” (s. 159-160).
[1] Listy Ojca Świętego Jana Pawła II do kapłanów 1979-2005, Kraków 2019, s. 70.
[2] Tamże, s. 156.
„Potem wyszedł i udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną: towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy przyszedł na miejsce, rzekł do nich: «Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie». A sam oddalił się od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię. Gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich: «Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie»” (Łk 22,39-46).
„Ewangelie wspominają wiele razy o tym, że Jezus się modlił, co więcej, «noce spędzał na modlitwie» (por. Łk 6,12). Żadna z tych modlitw Jezusa nie została ukazana w sposób tak dogłębny i przenikliwy, jak właśnie ta jedna – modlitwa w Ogrójcu. Jest to zrozumiałe. Żaden inny bowiem moment w życiu Jezusa z Nazaretu nie był tak decydujący. Żadna inna modlitwa nie wchodziła tak ściśle w to, co miało być «Jego godziną». Od żadnej innej decyzji w Jego życiu nie zależało w takiej mierze spełnienie woli Ojca, który «tak (...) umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne» (J 3,16). (...) Modlitwa w Ogrójcu jest, jak gdyby kamieniem węgielnym, który Chrystus położył u podstaw służby sprawie, jaką «Ojciec Mu zlecił» – podstaw dzieła Odkupienia świata przez ofiarę złożoną na Krzyżu. Musimy, jako uczestnicy Chrystusowego kapłaństwa, złączonego nierozerwalnie z Jego ofiarą, u podstaw naszej kapłańskiej egzystencji kłaść również kamień węgielny modlitwy.Pozwoli nam ona połączyć naszą egzystencję z kapłańską posługą, zachowując dogłębną tożsamość i autentyczność tego powołania, jakie stało się naszym szczególnym udziałem w Kościele, we wspólnocie Ludu Bożego”[1].
Wtorek, 7 lipca 2009 r.
Jezus do kapłana:
† Moje Serce jest otwarte na twoje modlitwy i przyjmuje je przychylnie, bo to Ja cię inspiruję, abyś do Mnie mówił. Oto sekret modlitwy miłej Mojemu Sercu: wynika ona z łaski, którą zasiałem w twojej duszy wcześniej, niż przyszedłeś do Mnie, wcześniej, niż otworzyłeś twoje usta, niż wziąłeś pióro do ręki i zacząłeś formułować słowa. Na te modlitwy chętnie i niezwłocznie odpowiadam, ponieważ są owocem działania Ducha Świętego w duszy, który poucza ją, by modliła się w idealnej harmonii z pragnieniami i zamysłami Mojego Najświętszego Serca.
Poddaj się modlitwie Ducha Świętego, dzięki któremu będziesz modlił się tak, jak powinieneś, i dzięki któremu twoja modlitwa wzniesie się jak kadzidło przed Moimi oczyma. Oto sekret świętych, którzy Mnie szukali w modlitwie: ich własne sposoby modlitwy stopniowo otwierały drogę Boskiemu sposobowi modlitwy, niewysłowionym westchnieniom i jękom Mojego Świętego Ducha w nich. Niektórzy z Moich świętych potrafili zapisać słowami tę modlitwę daną im przez Niego; w ten sposób Kościół wzbogacił się o skarb modlitw przez Niego zainspirowanych; modlitw, które wysławiają Mojego Ojca, które poruszają Moje Serce i budzą we Mnie miłosierdzie.
Módl się właśnie w ten sposób. Poddawaj się Duchowi Świętemu i pozwól, aby On sprawiał, by modlitwa wytryskiwała w tobie jak fontanna żywej wody. Taka modlitwa rozkwita podczas adoracji w duchu i w prawdzie. Kościół ją zatwierdził i dzięki łasce Ducha Świętego, wyraża ją w nowy i żywotny sposób podczas celebracji Najświętszej Liturgii. Chcę wylać na ciebie dar takiej modlitwy. Chcę zesłać na ciebie Mojego Ducha Świętego, aby wzbudzał w twoim sercu modlitwę, która zawsze jest zgodna z modlitwą Mojego Serca skierowaną ku Ojcu, i zgodna z Moją wolą dotyczącą twojego życia i twojej wieczności. Uniż się więc w Mojej obecności i przyjmij ten dar, nie jako coś ludzkiego, nie jako zdolność twojej natury, ale jako Boski dar i przejaw działania Ducha Świętego w tobie, nawet w twojej ułomności naznaczonej grzechem, a w przeszłości zaciemnionej przez konszachty ze złem” (s. 176-177).
[1] Tamże, s. 124-127.
„Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale” (Rz 8,14-17).
„Nawracać się – to znaczy zawsze się modlić i nie ustawać. Modlitwa – to poniekąd pierwszy i ostatni warunek nawrócenia, postępu, świętości. Może za wiele w ostatnich czasach – przynajmniej w niektórych środowiskach – dyskutowano o kapłaństwie, o «tożsamości» kapłan, o jego znaczeniu w świecie współczesnym, itp., a za mało się modlono. Za mało starano się poprzez modlitwę wcielać w życie samo kapłaństwo, urzeczywistniać jego autentyczny dynamizm ewangeliczny, potwierdzać kapłańską tożsamość. Modlitwa wyznacza istotny styl życia kapłańskiego. Bez niej ów styl się wypacza. Modlitwa pomaga nam stale odnajdywać to światło, które nas prowadziło od początku powołania kapłańskiego i stale prowadzi, choć czasem zdaje się ginąć w mroku. Modlitwa pozwala nam stale się nawracać, trwać w stanie nieustannego dążenia do Boga, które jest nieodzowne, jeśli mamy innych do Niego prowadzić. Modlitwa pomaga nam wierzyć, ufać i miłować nawet wówczas, gdy nasza ludzka słabość nam w tym przeszkadza”[1].
„To prawda: w dziejach kapłaństwa, tak samo jak w historii całego Ludu Bożego, stykamy się także z mroczną obecnością grzechu. Wielokrotnie ludzka słabość szafarzy przesłoniła w nich oblicze Chrystusa. Ale czyż można się temu dziwić właśnie tutaj, w Wieczerniku? Tutaj nie tylko dokonała się zdrada Judasza, ale nawet Piotr musiał tu uświadomić sobie własną słabość, słysząc gorzką przepowiednię, że zaprze się Jezusa. Wybierając ludzi takich jak Apostołowie, Chrystus nie miał złudzeń: na takiej właśnie ludzkiej słabości położył sakramentalną pieczęć swojej obecności. Przyczynę tego wskazuje nam św. Paweł: «Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas» (2 Kor 4,7). Dlatego mimo wszelkich ułomności swoich kapłanów Lud Boży nie przestał wierzyć w moc Chrystusa działającą poprzez ich posługę”[2].
Środa, 1 lutego 2012 r.
Jezus do kapłana:
† Moi kapłani, kiedy się wreszcie nawrócicie i powrócicie do Mnie, szukając Mojego Oblicza w Sakramencie Mojej Miłości? Kiedy porzucicie światową oziębłość, by żyć w bliskości ognia, który nigdy nie gaśnie, ponieważ jest ogniem miłości płonącym w Moim Sercu? Nie proszę o nic trudnego; proszę tylko o to, byście Mnie szukali w najbliższym tabernakulum, gdzie na was czekam. Kiedy Mnie tam znajdziecie, trwajcie ze Mną, a Ja uczynię w was i poprzez was wielkie rzeczy, bo Moja miłość jest trawiącym ogniem czystości dla ocalenia wyziębniętego świata.
Kiedy Moi kapłani powrócą do tabernakulów, szukając Mojego Oblicza i tęskniąc za tym, by wypocząć na Moim Sercu, zaczniesz dostrzegać cudowne rzeczy w Moim Kościele, który zdążył przyzwyczaić się do życia w miernocie i w letniości. To efekt powolnego, lecz bezwzględnego działania złego, który chciałby ujrzeć wszystko, co stworzyłem, pogrążone w ciemności i zmrożone złem. Moje działanie jest zupełnie inne, bo Ja jestem trawiącym ogniem. Jestem światłem. Ci, którzy przyjdą do Mnie w Sakramencie Mojej Miłości, staną się – we Mnie – światłem i ogniem. Czy nie dostrzegasz, że to się właśnie dzieje? Czy tego nie doświadczasz? Kochaj Mnie i pozwalaj, by miłość przynaglała cię do odwiedzania Mnie w Sakramencie Mojej Miłości. Więcej dobra uczynisz przez jedną godzinę adoracji niż przez sto dni bezustannego głoszenia kazań i prac apostolskich, bo kiedy jesteś ze Mną, Ja pracuję dla ciebie. Czas spędzony w Mojej obecności nie jest czasem straconym. Adoracja jest pomnożeniem twojego czasu i twoich ograniczonych sił Moją mocą; to dzięki niej uczynię poprzez ciebie wielkie rzeczy.
To, co nie pochodzi ode Mnie, jest niczym. To, co nie pochodzi ode Mnie, zniknie w dniu próby. To, co nie pochodzi ode Mnie, nie ma wartości w Królestwie Niebieskim. A zatem staraj się nie tyle wiele działać, co kochać Mnie ponad wszystko inne. Ten, kto Mnie kocha, będzie szukał Mojego Oblicza i odnajdzie Moje Serce, i zapłonie miłością, którą emanuje Moja sakramentalna obecność” (s. 314-315).
[1] Tamże, s. 18.
[2] Tamże, s. 249-250.
„A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 25-27).
„Polecam Was Wszystkich, Drodzy Bracia, u początku mego posługiwania Matce Chrystusa, która na sposób szczególny jest naszą Matką: Matką Kapłanów. Wszak to na tego umiłowanego Ucznia, który jako jeden z Dwunastu usłyszał w Wieczerniku polecenie: «to czyńcie na moją pamiątkę» wskazał Chrystus z wysokości krzyża, mówiąc do swej Matki: «oto syn twój». Człowiek, który w Wielki Czwartek otrzymał władzę sprawowania Eucharystii, został w tych słowach konającego na krzyżu Odkupiciela oddany Jego własnej Matce za syna. Mamy więc my wszyscy, którzy otrzymujemy tę samą władzę poprzez święcenia kapłańskie, niejako pierwsze prawo do tego, aby widzieć w Niej naszą Matkę. Pragnę więc, abyście Wszyscy ze mną razem w Maryi dostrzegli Matkę tego Kapłaństwa, które mamy od Chrystusa. I pragnę, abyście to swoje kapłaństwo Jej w szczególny sposób zawierzyli. Pozwólcie, że ja czynię to od siebie, zawierzając Matce Chrystusa każdego z Was – każdego bez wyjątku – w sposób uroczysty i zarazem zwyczajny, codzienny. I równocześnie proszę, ażeby każdy z Was, Drodzy Bracia, uczynił to od siebie – tak jak mu dyktuje własne serce, zwłaszcza miłość do Chrystusa-Kapłana, a zarazem też własna słabość, która idzie w parze z pragnieniem służby i z pragnieniem świętości. O to proszę. Kościół współczesny mówi o sobie najwięcej w Konstytucji dogmatycznej Lumen gentium. Tam też, w ostatnim rozdziale wyznaje, że wpatruje się w Maryję – Matkę Chrystusa – ponieważ sam siebie również matką nazywa i matką być pragnie, rodząc dla Boga ludzi do nowego życia. O Drodzy Bracia! Jakże blisko tej Bożej sprawy Wy właśnie stoicie. Jak bardzo ona jest wpisana w Wasze powołanie, posługiwanie, posłannictwo. I dlatego też wśród całego Ludu Bożego, który patrzy na Bogurodzicę z tak przeogromną miłością i nadzieją - Wy musicie patrzeć na Nią z nadzieją i miłością wyjątkową. Wszak macie głosić Chrystusa, który jest Jej Synem. Któż lepiej Wam przekaże prawdę o Nim, jak nie Matka? Macie karmić Chrystusem ludzkie serca. Któż Wam pełniej uświadomi, co czynicie, jak nie Ta, która sama Go karmiła? Ave verum Corpus natum de Maria Virgine! Jest w naszym służebnym kapłaństwie zdumiewający i przejmujący wymiar bliskości wobec Matki Chrystusa. Starajmy się żyć w tym wymiarze. Jeśli wolno odwołać się tu także do własnego doświadczenia, to powiem, że – pisząc to – do niego nade wszystko się odwołuję”[1].
Niedziela, 6 listopada 2011 r.
Jezus do kapłana:
† Kapłan według Mojego Serca będzie kochał Moją Matkę z całych swoich sił, będzie wrażliwy na wszystkie Jej pragnienia; będzie Jej słuchał i będzie przyjmował Jej rady. Lekarstwem na tak wiele zła, które zhańbiło Moje kapłaństwo i przyniosło wstyd Mojemu Kościołowi, jest oddanie się kapłanów i seminarzystów Niepokalanemu Sercu Mojej Matki. Kiedy wisiałem na krzyżu, widziałem wszystkich Moich kapłanów aż do skończenia świata i do każdego z nich wypowiedziałem te słowa: „Oto Matka twoja” (s. 286).
Sobota, 6 grudnia 2014 r.
Jezus do kapłana:
† Moja Matka jest obecna w Moim Kościele na tym świecie. Jej chwalebne wniebowzięcie nie oddaliło Jej od Mojego Kościoła; wręcz przeciwnie: sprawiło, że może być obecna wszędzie tam, gdzie cierpiące członki Mojego Mistycznego Ciała najbardziej potrzebują Jej opieki czy Jej przynoszącej pocieszenie obecności. Moja Matka sprawia, że nawet najciemniejsze noce zostają rozjaśnione Jej promieniującą pięknością, a czyniąc tak, przynosi ukojenie duszom, które nie widzą wokół siebie niczego poza ciemnością. Ona prowadzi je pewnym krokiem i wypełnia wielkim pokojem wewnętrznym.
Dusze, które wpatrują się w Moją Matkę jak w gwiazdę rozświetlającą ich noc, nigdy nie zabłądzą i nigdy nie stracą z oczu drogi prowadzącej do Mnie i do chwały Mojego królestwa. Nie ma bezpieczniejszej drogi do Mnie niż ta, która prowadzi przez Moją Matkę; pod płaszczem Jej opieki. Ci, którzy myślą, że mogą odbywać podróż swojego życia bez towarzystwa i wstawiennictwa Mojej Matki, są zaślepieni wielką pychą i grzeszą przeciwko Mojemu testamentowi danemu z krzyża: „Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja”. Jest Moją wolą, aby wszystkie dusze uczyły się od Mojej Matki i aby żyły w Jej towarzystwie. Jest Moją wolą, aby dusze zdały się na Jej opiekę, stając się jak małe dzieci tulone przez Nią do Jej Niepokalanego Serca.
Kto będzie mówił duszom o Mojej Matce? Kto im powie, że nie muszą obawiać się ciemności nocy, gdy Ona jest blisko? Kto im powie, że dusze powierzające się Mojej Matce są pod Jej ochroną i przewodnictwem, prowadzone tą drogą, którą wyznaczyłem dla każdej z nich? Nie ma lepszego sposobu, by wypełnić swoją misję w tym życiu niż oddanie siebie bez reszty Mojej Matce aktem nieodwołalnego i całkowitego zawierzenia.
Ci, którzy takiego aktu dokonali, wiedzą, o czym mówię. Moja Matka przyjmuje każde zawierzenie Jej bolesnemu i Niepokalanemu Sercu, a nawet gdyby ktoś zapomniał, że wypowiedział kiedyś taką modlitwę, Moja Matka jej nie zapomina. Jest wierna wobec swoich dzieci, nawet jeśli zostały zwiedzione przez świat i odwróciły się od Jej światła, jaśniejącego niczym gwiazda nad wzburzonym morzem życia.
Moja Matka czeka, aż dusze przypomną sobie o Niej i powrócą do Jej Matczynego Serca, a kiedy do Niej powracają, przyjmuje je radośnie i z wielką czułością. Nigdy nie czyni wyrzutów dziecku, które do Niej powraca, które staje u Jej bram, które szuka Jej pełnego miłości spojrzenia. Moja Matka jest Królową miłosierdzia. Jest ucieczką grzeszników. Jest bezpiecznym schronieniem dla tych, którzy żyją w lęku przed atakami czy ciosami ze strony mocy ciemności albo też zostali ugodzeni w duchowych zmaganiach.
Wszystko to musi być głoszone duszom – przede wszystkim jednak musi stać się życiem wszystkich Moich kapłanów, bo to oni są Jej wybranymi synami, dziećmi, w których Jej Serce ma upodobanie, które w Nim umieściłem, gdy oddałem Jej z krzyża Mojego umiłowanego przyjaciela i Mojego ucznia, św. Jana. To w tej godzinie obdarzyłem Moją Matkę trwałą czułością wobec wszystkich kapłanów; czułością niewyczerpaną, która jest udziałem wszystkich Moich kapłanów dziś i po wszystkie czasy” (s. 359-361).
[1] Tamże, s. 20.
„Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem – mówię prawdę, nie kłamię – nauczycielem pogan we wierze i prawdzie” (1 Tm 2, 5-7).
„Jest więc nasze kapłaństwo sakramentalne – kapłaństwem «hierarchicznym» i zarazem «służebnym». Stanowi szczególne «misterium» – jest «posługą» względem wspólnoty wierzących. Nie pochodzi jednakże od tej wspólnoty, z jej jak gdyby wezwania i «delegacji». Jest darem dla tej wspólnoty, który pochodzi od samego Chrystusa, z pełni Jego własnego Kapłaństwa. Ta pełnia zaś objawia się w tym, że Chrystus uzdalniając wszystkich do składania duchowej ofiary, niektórych powołuje i uzdalnia do szafarstwa swojej własnej Ofiary sakramentalnej, Eucharystii, w składaniu której uczestniczą wszyscy wierni i w którą zostają włączone wszystkie duchowe ofiary Ludu Bożego (…). Życie kapłańskie jest zbudowane na fundamencie Sakramentu Kapłaństwa, który wyciska na naszej duszy niezatarte znamię charakteru. To znamię wyciśnięte w głębi naszej ludzkiej istoty ma swoją własną dynamikę «osobowościową». Osobowość kapłańska musi być dla drugich wyraźnym i przejrzystym znakiem i drogowskazem. Toteż jest pierwszym warunkiem naszej pasterskiej posługi. Ludzie, spośród których jesteśmy wzięci i dla których jesteśmy ustanowieni chcą nade wszystko znajdować w nas taki znak i taki drogowskaz. I mają do tego prawo. Może nam się czasem wydawać, że tego nie chcą. Że chcą, abyśmy byli we wszystkim «tacy sami». Czasem wręcz zdaje się, że tego od nas się domagają. Tutaj wszakże potrzebny jest głęboki «zmysł wiary» oraz «dar rozeznania». Bardzo łatwo bowiem ulec pozorom i paść ofiarą zasadniczego złudzenia. Ci, którzy domagają się zeświecczenia życia kapłańskiego, którzy dają poklask różnym jego przejawom, opuszczą nas z całą pewnością wówczas, gdy już ulegniemy pokusie. Wówczas przestaniemy być potrzebni i popularni (…). Ostatecznie zawsze potrzebny ludziom okaże się tylko kapłan świadomy pełnego sensu swego kapłaństwa: kapłan, który głęboko wierzy, który odważnie wyznaje, który żarliwie się modli, który z całym przekonaniem naucza, który służy, który wdraża w swe życie program ośmiu błogosławieństw, który umie bezinteresownie miłować, który jest bliski wszystkim – a w szczególności najbardziej potrzebującym”[1].
Czwartek, 13 listopada 2008 r.
– Podczas mojej porannej adoracji: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,6).
Jezus do kapłana:
† W Sakramencie Mojego Ciała i Mojej Krwi pozostaję z tobą na zawsze, nawet do końca czasów. Daję samego siebie w Najświętszej Eucharystii jako żywy pomost prowadzący do Ojca. I to jest również zadaniem każdego Mojego kapłana – rzucić się w poprzek przepaści, oddzielającej grzesznego człowieka od świętości Mojego Ojca. W ten sposób kapłan Mnie zastępuje – staje na Moim miejscu – w każdej Mszy Świętej, będąc pośrednikiem i mostem.
Kapłan sam z siebie nie jest w stanie podjąć tej roli pośrednika. Może stać się pośrednikiem pomiędzy Moim Ojcem a jego grzesznymi dziećmi tylko dlatego, że nosi w sobie niezmywalny znak Mojego kapłaństwa. To Duch Święty, który naznaczył go w momencie święceń do posługi kapłańskiej, do tego go upoważnia. Zadaniem kapłanów jest reprezentowanie Mojego Ojca, Jego celów i Jego pragnień. Ten, kto widzi kapłana – widzi Mojego Ojca, ponieważ przeznaczyłem Moich kapłanów na to, by byli obrazem Mojego Świętego Oblicza w świecie, aż do końca czasów. Im bardziej kapłan jest zjednoczony ze Mną, tym żywiej ukazuje duszom Moje Oblicze, a tym samym – Mojego Ojca (s. 137).
Sobota, 19 lutego 2011 r.
Jezus do kapłana:
† Codziennie do ciebie przemawiam. Pracuję nad tobą i nad wszystkim wokół. Jesteś Moim kapłanem i użyję cię, by przekazać Mojemu ludowi słowa pociechy, światła i życia. Jesteś Moim kapłanem i w tobie staję przed Moim Ojcem, wstawiając się za grzesznikami i wychwalając Jego nieskończone miłosierdzie. Bądź Moim kapłanem-pośrednikiem i pozwól Mi, bym posługiwał się tobą, jak uznam za stosowne. Na mocy twojego kapłaństwa – Mojego kapłaństwa, nieodwracalnie wyrytego w twojej duszy – ty jesteś we Mnie, a Ja w tobie, w każdej chwili przynosząc Boga ludziom, a ludzi Bogu. Przy ołtarzu owo kapłańskie pośredniczenie osiąga najwyższy stopień – Mojej śmierci na krzyżu, Mojej kapłańskiej ofiary na Kalwarii (s. 248).
[1] Tamże, s. 9-13.
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28-30).
„Kapłaństwo zaś Jezusa Chrystusa jest pierwszym źródłem i nieustannym, niezmiennie skutecznym wyrazem tej troski o zbawienie, która pozwala nam patrzeć na Niego właśnie jako na Dobrego Pasterza. Czyż te słowa «dobry pasterz daje życie swoje za owce» nie odnoszą się właśnie do ofiary krzyża, do definitywnego aktu Chrystusowego kapłaństwa? Czyż one nie wskazują nam wszystkim, których przez Sakrament Święceń Chrystus Pan uczynił w szczególny sposób uczestnikami swego Kapłaństwa, drogi, jaką mamy również kroczyć? Czyż nie mówią one, że naszym powołaniem jest szczególna troska o zbawienie naszych bliźnich: że ta troska jest szczególną racją bytu naszego życia kapłańskiego, że ona właśnie nadaje mu sens - i tylko przez nią możemy też odnaleźć pełny sens naszego własnego życia, naszą doskonałość, naszą świętość?”[1].
“Mortem tuam annuntiamus, Domine, et tuam resurrectionem confitemur, donec venias. Za każdym razem, gdy sprawujemy Eucharystię, wspomnienie Chrystusa w Jego misterium paschalnym budzi pragnienie pełnego i ostatecznego spotkania z Nim. Żyjemy w oczekiwaniu na Jego przyjście! Eucharystia. W duchowości kapłańskiej to ukierunkowanie powinno być przeżywane w formie właściwej pasterskiej miłości, która zobowiązuje do życia wśród Ludu Bożego, aby nadawać cel jego wędrówce i ożywiać nadzieję. Jest to zadanie, które wymaga od kapłana wewnętrznej postawy podobnej do tej, jaka cechowała apostoła Pawła: «zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie» (Flp 3,13-14). Kapłan jest tym, kto mimo upływającego czasu nie przestaje promieniować młodością ducha, jakby «zarażając» nią osoby, które spotyka na swej drodze. Jego tajemnica tkwi «w pasji», jaką przeżywa w Chrystusie. Św. Paweł mówił: «Dla mnie (...) żyć – to Chrystus» (Flp 1,21)”[2].
Czwartek, 1 maja 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Przyciągnęła Mnie do ciebie twoja nędza, twoje rozbicie, twoja głęboka potrzeba Mojej odkupieńczej i uświęcającej łaski. Przyciągnął Mnie także niezatarty znak kapłaństwa, jaki nosisz w twojej duszy. Zostałem ku tobie pociągnięty, by uratować od pohańbienia Moje kapłaństwo w tobie. Chcę, abyś żył pełnią łask przekazanych ci w dniu, w którym zostałeś Moim kapłanem.
Dam ci świętość kapłańską, świętość ofiarniczą, świętość wartą ołtarza i Mojej ofiary, jaka jest na nim sakramentalnie odnawiana. Kiedy wybieram kogoś po to, by w jego duszy odcisnąć znak Mojego kapłaństwa, to nasze losy łączą się na zawsze. On jest związany ze Mną, a Ja z nim – i ten związek trwa na całą wieczność. To dlatego zwracam się teraz do ciebie i do wszystkich kapłanów. Chcę być w nich uwielbiony i pragnę, aby uwielbiony był w nich Mój Ojciec (s. 97).
23 września 2011 r. Świętego o. Pio - Suchy Piątek
Jezus do kapłana:
† Moja droga jest drogą łagodności, miłosierdzia i współczucia. Ofiaruję duszom Mój krzyż, ale nigdy go nie narzucam. Kiedy dusza odpowiada „tak” na słodkie, ale i duże wymagania Mojej miłości, dopasowuję krzyż do jej ramion, a następnie pomagam jej go dźwigać, krok po kroku, zwiększając jego ciężar jedynie o tyle, o ile dusza wzrasta w miłości i w męstwie, które pochodzi od Ducha Świętego.
Nagłe i skrajne nawrócenia nie są Moim zwykłym sposobem prowadzenia dusz na drodze do świętości. Wolę patrzeć, jak postępują małymi kroczkami, zgodnie z drogą duchowego dziecięctwa, ufając, że doprowadzę je na Kalwarię i do pełni radości w Mojej obecności i w obecności Mojego Ojca.
Taka droga jest nie mniej wymagająca niż te, którymi z tylko Mi znanych powodów prowadzę inne dusze. Niemniej jednak mała droga, przemierzana kroczkami, jest tą, którą preferuję, ponieważ pozwala duszom szybko wzrastać na wzór Mojej maleńkości, Mojego ubóstwa i Mojego zdania się na wolę Ojca.
Nauczaj dusze tej małej drogi, a wiele z nich odniesie z tego pożytek. Przede wszystkim jednak ty sam ją praktykuj, w posłuszeństwie Moim natchnieniom w małych rzeczach oraz wykonując wszystko z miłości do Mnie, który pragnę udoskonalić cię tylko w jednej rzeczy: w miłości. Ta mała droga jest najlepszą z dróg dla tych, których powołuję do adorowania i do pocieszania Mojego Eucharystycznego Serca. Wprowadza dusze na ścieżkę Moich eucharystycznych cnót, które dostrzegasz, wpatrując się w Moje Eucharystyczne Oblicze: ukrycie, maleńkość, cierpliwość, cichość, ubóstwo, stałość, a także promieniująca miłość, która przynosi radość serca tym, którzy wchodzą w zasięg jej oddziaływania.
Oto, czego pragnę dla Moich kapłanów: nie świętości przesadnej w swoich żądaniach i szorstkiej w wymaganiach, ale tej dziecięcej, pełnej pokoju i pokornej. Na tym polega naśladowanie Mojego eucharystycznego życia, którego od ciebie i dla ciebie pragnę.
Przemawiam do ciebie, Mój ukochany kapłanie i przyjacielu Mojego Serca. Naśladuj to, co widzisz, kiedy kontemplujesz Moje Eucharystyczne Oblicze: ciszę, ukrycie, pokój, milczenie, ubóstwo i promieniującą miłość bez wielkich świateł, które oślepiałyby duszę. Zacznij praktykować wszystkie te rzeczy, a Ja będę doskonalił je w tobie, aż staniesz się takim, jakim Ja jestem w Sakramencie Mojej Miłości – pełną blasku Hostią ukrytą w tabernakulum dla zbawienia dusz i ku chwale Mojego Ojca, już tu na ziemi aż do skończenia świata.
Słowa, które ci daję, mają cię pouczać, pocieszać i rozpalać twoje serce miłością; nie są one jednak skierowane wyłącznie dla ciebie. Także inni będą je czytali i oni też skłonią się ku skrusze. Zostaną pocieszeni, zaczną szukać Mojego Oblicza i przylgną do Mojego Serca w Sakramencie Mojej Miłości (s. 270-271).
[1] Tamże, 10-11.
[2] Tamże, s. 334.
„Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, [brat] Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego” (Dz 1,12-14).
„Lecz kimże będę owi słudzy, niewolnicy i dzieci Maryi? To będą kapłani Pańscy, co jak ogień gorejący rozpalać będą wszędzie żar miłości Bożej. (...) Będą to prawdziwi apostołowie czasów ostatecznych, którym Pan Zastępów da słowo i siłę działania cudów i odnoszenia świetnych zwycięstw nad Jego nieprzyjaciółmi. Będą spoczywali bez złota i srebra, a co ważniejsza, bez troski «pośród innych kapłanów i duchownych» – «inter medios cleros» (Ps 68,14), a jednak będą mieli srebrzące się skrzydła gołębicy, by z czystą intencją chwały Bożej i zbawienia dusz pójść wszędy, dokąd Duch Święty zawoła. A wszędzie, gdzie głosić będą słowo Boże, pozostawią po sobie tylko złoto miłości, będącej dopełnieniem wszelakiego prawa (Rz 13,10). Wiemy wreszcie, że będą to prawdziwi uczniowie Jezusa Chrystusa, idący śladami Jego ubóstwa, pokory, wzgardy dla świata, a pełni miłości bliźniego. Będą nauczali, jak iść wąską drogą do Boga, w świetle czystej prawdy, tj. wedle Ewangelii, a nie według zasad świata, bez względu na osobę, nie oszczędzając nikogo, bez obawy przed kimkolwiek ze śmiertelnych choćby najpotężniejszym. Będą mieli w ustach obosieczny miecz słowa Bożego; na ramionach nieść będą zakrwawiony proporzec krzyża, w prawej ręce krucyfiks, różaniec w lewej, święte imiona Jezusa i Maryi na sercu, a skromność i umartwienie Jezusa Chrystusa zajaśnieje w całym ich postępowaniu. Takimi oto będą owi wielcy mężowie, którzy się pojawią a których Maryja ukształtuje i wyposaży na rozkaz Najwyższego” (56-59).
„Bynajmniej nie o to idzie, czy Pan Jezus potrzebował współudziału swej Matki i innych Świętych w dziele odkupienia świata, boć jasnym jest, że potrzebować go nie mógł. Idzie o to, że chciał ich do tego udziału dopuścić, nie dla swej potrzeby, ale dla ich dobra, aby dać im tę wysoką godność współpracowników Bożych w tym największym dziele Bożym, jakim jest zbawienie rodzaju ludzkiego. Bardzo pięknie tłumaczy sam św. Tomasz z Akwinu, że mieć pomocników i współpracowników dowodzi albo słabości, albo potęgi. Pierwsze ma miejsce, gdy komuś brak sił i musi ich pożyczyć od innych. Drugie, gdy ma sił pod dostatkiem, ale podejmując wielkie dzieło pragnie, aby także inni mieli szczęście pracowania nad nim i w tym celu daje im godność swych współpracowników i udziela nawet coś z własnej mocy. Pod jego kierunkiem i przeniknięci jego potęgą, współdziałają oni wtedy w drugorzędnych szczegółach w urzeczywistnianiu jego wielkich planów” (s. 14-15).
„Macierzyńskie Jej serce obejmuje wszystkich wiernych, ale spośród nich w osobliwy sposób wyróżnia tych, którzy się służbie Bożej poświęcili, i to nie tylko ze względu na nich samych, ale i ze względu na ogół wiernych, tak bardzo potrzebujących świętych duszpasterzy. Już od pierwszej chwili, gdy łaska wzbudzi w młodym sercu pragnienie oddania się Bogu na służbę, Maryja bierze to powołanie w swą szczególną opiekę i nie przestaje nad nim czuwać poprzez całe życie kapłana. Ona widzi na tej duszy odbite piętno sakramentalne kapłaństwa Jej Syna i z całą troskliwością matki czuwa, aby nic go w nim nie zanieczyściło, lecz aby coraz jaśniej odbijały się w niej rysy wiecznego kapłana Chrystusa” (s. 165).
Czwartek, 3 stycznia 2008 r. - Świętego Imienia Jezus
Jezus do kapłana:
† Tęsknię za każdym z Moich kapłanów. Czekam na nich w Sakramencie Mojej Miłości. Tak niewielu próbuje zaspokoić Moje pragnienie. Kiedy powołuję kogoś do tego, by był Moim kapłanem, to wybieram go na uprzywilejowanego przyjaciela Mojego Najświętszego Serca. Pragnę przyjaźni Moich kapłanów i ofiarowuję im Moją.
Powołałem cię, byś doświadczył łaski Mojej przyjaźni. Chcę, byś był dla Mojego Serca św. Janem, który Mnie kocha, który Mnie szuka, który Mnie słucha i który trwa w Mojej obecności.
Moja Matka również tego dla ciebie pragnie, powierzyłem cię w szczególny sposób Jej Bolesnemu i Niepokalanemu Sercu. Zwracaj się do Niej w każdej twojej potrzebie. Uczyniłem Ją Niepokalaną Pośredniczką Moich Łask. Chcę, byś otrzymał przez Nią to wszystko, co chciałbym ci podarować.
Mów często o Jej pośrednictwie. Ta prawda jest kluczem do twojej świętości oraz do świętości wielu innych dusz. Zaufaj dobroci Serca Mojej Matki. Wiedz, że Jej spojrzenie zawsze spoczywa na tobie. Jej płaszcz chroni cię jak tarcza. Ona troszczy się o każdy szczegół twojego życia. Zaradza twoim potrzebom i nie pozostaje obojętna na twoje cierpienie, a to dlatego, że dałem Jej Serce zdolne do bycia Matką całego Mojego Mistycznego Ciała, każdego z jego członków, od największego do najmniejszego.
Słuchaj Jej głosu, tak jak słuchasz Mojego. Ona także będzie z tobą rozmawiać. Będzie cię nauczać, będzie ci doradzać i poprowadzi cię po ścieżce świętości, którą dla ciebie przygotowałem. Moja Matka jest bardzo blisko ciebie” (s. 47-48).
„W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!» Wtedy odszedł od Niej anioł” (Łk 1,26-37).
„Co z tego wszystkiego zrozumiała Maryja w chwili Zwiastowania? Na pewno nie wszystko, bo Bóg dopiero powoli odkrywał przed oczyma Jej duszy wielkie swe względem Niej zamiary. To jedno na pewno stało się Jej jasnym, że odtąd w przygotowaniu przyjścia Mesjasza na świat ma Ona odegrać główną rolę, bo rolę tej, przez którą przyoblecze On naszą ludzką naturę. Tej roli oddała się Ona odkąd Anioł zniknął z Jej oczu całkowicie, powtarzając zapewne nieraz w głębi duszy te piękne słowa psalmu: «Gotowe serce moje Panie, gotowe serce moje» (Ps 108, 2). (…) Święty Józef jest pierwszą duszą, na którą Maryja zaczyna oddziaływać na mocy tej roli, jaką Bóg Jej wyznaczył obok Zbawiciela; nim uda się do swej krewnej Elżbiety, gdzie po raz pierwszy odezwie się publicznie o swym powołaniu, już tu w małym domku cieśli w Nazarecie promieniami łaski, która przepełnia Jej duszę, oświeca tego, którego na towarzysza życia obrała i przygotowuje w ten sposób jego duszę na przyjęcie Zbawiciela. Nie zaczyna od rozmów, ale od modlitwy. Ze słów Ewangelii wyraźnie wypływa, że Matka Najświętsza nic nie powiedziała św. Józefowi o scenie Zwiastowania, ufna, że Bóg sam lepiej od Niej da mu poznać tę radosną nowinę. A nie mówiąc ze św. Józefem o tym, co się Jej zdarzyło, tym więcej musiała o nim mówić do Boga na modlitwie, błagając go, aby tę najdroższą dla Niej duszę łaską swą wzmocnił i dał jej w tak trudnym położeniu postąpić wedle Jego świętej woli. (…) W ten sposób zaczęła Maryja współpracę ze swym Synem nim jeszcze na świat Go wydała, a pierwszym, którego do Niego doprowadziła i w uświęceniu którego sama współpracowała, stał się Jej oblubieniec św. Józef” (s. 34-40).
Niedziela, 10 lutego 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Ten, kto czuwa w nocy przed Moim Eucharystycznym Obliczem, będzie doświadczać szczególnych łask. Ci, którzy modlą się w nocy, naśladują Moje nocne czuwania przed Ojcem46. Jakże często trwałem w ten sposób w Jego obecności, rozmawiając z Nim i zanosząc w poufnej modlitwie jęki stworzenia i troski śpiącego świata. Odkryjesz, że nocna modlitwa przynosi światło i pokój, których nie daję duszom w innym czasie. Ci, którzy tego doświadczyli, przychodzą do Mnie nocą i trwają blisko Mojego Eucharystycznego Serca. Światło Mojego Eucharystycznego Oblicza oświeca ich, a noc – pomimo ciemności – jaśnieje.
Naucz się adorować Mnie nocą. Pragnę, by kapłani przychodzili do Mnie właśnie wtedy. Niech się nie obawiają, że stracą coś ze swojego odpoczynku. Ja będę ich orzeźwieniem i odpoczynkiem” (s. 72-72).
28 marca 2013 r. - Wielki Czwartek
Jezus do kapłana:
† Pierwszą rzeczą, o którą poprosiłem Moich pierwszych kapłanów, Moich apostołów – a spośród nich trzech najbliższych Mojemu Sercu, Piotra Jakuba i Jana – było czuwanie i modlitwa ze Mną. Nie posłałem ich od razu, nie powierzyłem im żadnego innego kapłańskiego zadania, z wyjątkiem tego, by czuwali ze Mną na modlitwie po to, by nie zwątpili w godzinie próby. Chciałem, aby byli blisko Mnie, by Mnie pocieszali i pokrzepiali w Mojej agonii, poprzez zjednoczenie z Moją modlitwą posłuszeństwa i zdania się na Ojca. To była ich pierwsza kapłańska akcja, pierwsze zadanie powierzone kapłanom Nowego Przymierza: nie głoszenie kazań, nie nauczanie, nie uzdrawianie, nawet nie udzielanie chrztu, lecz czuwanie i modlitwa ze Mną.
Chciałem, aby w ten sposób zrozumieli, że jeśli kapłan nie jest wytrwały w czuwaniu i nieustannej modlitwie, wszystko inne będzie daremne. Będzie administrował Moimi tajemnicami, ale bez słodyczy niebiańskiego namaszczenia, bez ognia i światła osobistego doświadczenia Mojej Boskiej przyjaźni. Oto powód, dla którego błagam Moich kapłanów, by zaczęli Mnie adorować i by czuwali i modlili się blisko Sakramentu Mojej Miłości.
Gdybyś tylko mógł usłyszeć natarczywość i boleść Mojej prośby skierowanej do Piotra, Jakuba i Jana! Nie była to zwykła prośba o czuwanie i modlitwę, to było błaganie. Potrzebowałem ich modlitwy w tamtej godzinie, tak jak potrzebuję modlitwy wszystkich Moich kapłanów w tej ostatniej godzinie, która nadchodzi, która już wybija dla Mojego Kościoła (s. 339).
„W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana»” (Łk 1, 39-45)
„Ze wszystkich opowiadań ewangelicznych, w których występuje Matka Boża, żadne nie uwydatnia w tym stopniu Jej pośrednictwa między Zbawicielem a ludźmi, co scena Nawiedzenia w domu Zachariasza i Elżbiety. (…) Poczęty jak wszyscy ludzie w grzechu pierworodnym św. Jan Chrzciciel podobnie jak i prorok Jeremiasz otrzymał ten wyjątkowy przywilej, że od winy odziedziczonej po pierwszych rodzicach został uwolniony nim przyszedł na świat. Ten, który miał iść przed Jezusem i przedstawić Go współczesnym jako Zbawiciela, jako tego Baranka, który gładzi grzechy świata, sam winien był się wznieść na wyższy stopień świętości, i oto w tym celu wcześniej od innych otrzymał stan łaski. Nie co innego miał na myśli sam Zbawiciel, gdy w początkach swego publicznego życia powiedział o nim, że nie powstał między tymi, którzy się z niewiasty rodzą większy nad Jana Chrzciciela. Narzędziem, które dokonało tego oczyszczenia i uświęcenia duszy małego dziecka ukrytego jeszcze w łonie matki, stał się głos Maryi. Sama uświęcona od pierwszej chwili swego istnienia, ze względu na boską Dziecinę, która miała być poczęta za przyczyną Ducha Świętego w Jej łonie, staje się Ona źródłem świętości innych. Zaraz od pierwszego zetknięcia się z ludźmi promieniuje łaską i pierwszy, który tę łaskę za Jej pośrednictwem otrzymuje jest ten, który kiedyś będzie kroczył przed Jej Synem i gotował Jego drogi na ziemi” (s. 41-42).
Wtorek, 8 stycznia 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Odnowię świętość kapłaństwa w Moim Kościele. Wyleję Ducha Świętego w postaci oczyszczającego ognia na wszystkich kapłanów. Ci, którzy przyjmą ten ogień, wyłonią się z niego jak złoto z pieca, emanując świętością i cudowną czystością, którą wszyscy będą mogli zobaczyć. Ci, którzy nie przyjmą Mojego ognia, zostaną przez niego pochłonięci. Będą bez życia jak gałęzie, które zostały odcięte, a następnie wyrzucone do spalenia.
Ogień Mojego Serca jest Żywym Płomieniem Miłości, Duchem Świętym. Poddajcie się temu ogniowi, proście Mnie, abym go rozpalił w was i w duszach wszystkich Moich kapłanów. Płomień oczyszczającej i uświęcającej miłości wychodzi z Mojego Ciała w Najświętszej Eucharystii. Ci, którzy adorują Mnie w Sakramencie Mojej Miłości, będą pierwszymi, którzy doświadczą kapłańskiej Pięćdziesiątnicy, przez którą zamierzam odnowić kapłaństwo w Moim Kościele. Synowie Niepokalanego Serca Mojej Matki zostaną przez Nią przygotowani do tego Mojego Dzieła.
Jeśli pragniesz otrzymać ogień Mojej oczyszczającej i uświęcającej miłości, żyj w obecności Mojej Niepokalanej Matki jak Mój umiłowany uczeń i przyjaciel, św. Jan.
(...)
Bogactwo Mojego Królestwa przeznaczone jest dla wszystkich, których odkupiłem Moją własną Krwią, ale podoba Mi się rozdzielać je przez Moją Matkę, Królową i Pośredniczkę, która stała u stóp Mojego krzyża, ofiarując Mnie i ofiarując się ze Mną. Dziś króluje ze Mną w raju. Wszystko to, co uzyskałem od Mojego Ojca dla dusz na ołtarzu krzyża, z Moją Matką u boku, wyleję na dusze przez Jej Serce i przez Jej dłonie. Oto sekret owocnego kapłaństwa. W każdym akcie kapłańskim i w całym twoim życiu, składaj twoje ręce w dłoniach Mojej Matki i twoje serce w Jej Sercu. Teraz błogosławię ci i żegnam cię pocałunkiem Mojego pokoju” (s. 50-51).
„A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela»” (Łk 2,25-32).
„Po objawieniu pasterzom w Betlejem przez anioła, drugi to moment w tym stopniowym zwiastowaniu ludziom przyjścia Zbawiciela na świat. Jak tam, tak i tu ten Zbawiciel jest na ręku swej Matki. Ona Go pokazuje tak pastuszkom w stajence betlejemskiej, jak i tu na podwórzu świątyni tym wybranym duszom, którym Symeon i Anna zwiastują wielką nowinę. Ona jest tu pośredniczką między boskim Synem a pierwszymi Jego czcicielami, przyjmuje hołdy Jemu składane i z wdziękiem, i prostotą dziękuje za nie tym wszystkim, którzy się do nich garną. Św. Józef jest wciąż przy Niej, ale jasnym jest, że Ona tu odgrywa pierwszą rolę, że do Niej zwracają się wszystkie oczy i w Niej widzą już wtedy tę jedyną istotę, którą Bóg przeznaczył na Matkę Mesjasza. Nie domyślając się jeszcze nawet tej głębi łask, które Bóg zlał do jej duszy, mają oni jednak to przekonanie, że została wyniesiona ponad innych ludzi i niejeden zwraca się może do Niej słowami Archanioła i Elżbiety: «Błogosławionaś Ty między niewiastami». (…)
Podczas pokłonu Trzech Mędrców powtórzyło się to samo, cośmy już podziwiali w scenie nocy Narodzenia. Ewangelia powiada, że mędrcy wszedłszy do domu, nad którym stanęła gwiazda, znaleźli tam Dziecię z Maryją, Matką Jego. I dalej więc Maryja wciąż jest złączona z Synem. Ona pokazuje Go tym nowym czcicielom przybyłym z tak dalekich stron, Ona przyjmuje od nich dary i Ona w imieniu tego Dziecięcia dziękuje za nie. I w tym pierwszym zetknięciu świata pogańskiego ze Zbawicielem wszystko odbywa się przy udziale Maryi i za Jej pośrednictwem; przez Jej ręce przechodzą ofiary składane Zbawicielowi i Jej usta dziękują za nie i obiecują w zamian dary łask Bożych” (s. 53,59).
„Czemu zawdzięcza Kościół pierwotny owe wielkie upływy łask, które się nań zlewały w tych pierwszych czasach i które sprawiały, że z taką szybkością pomnażały się jego zastępy pomimo tak słabych, po ludzku sądząc, sił jego wyznawców i tylu spotkanych przeszkód? Łaski te zawdzięcza Kościół apostolski modlitwie Maryi w czasie uczt eucharystycznych, że Ona, pojmując jak nikt inny, jakie nieskończone bogactwa łask czekają niejako przygotowane dla nas w każdej Mszy świętej, wyzwalała je niejako z ukrycia i to w takiej mierze, w jakiej nie było dane nikomu innemu. Cudowna myśl i nie ma żadnej racji, abyśmy jej sobie nie mieli przyswoić dla związania silniejszymi jeszcze więzami Matki Zbawiciela z Jej Synem, ukrytym w Eucharystii. Nietrudno też dojrzeć, jak łączy się ona z nauką o pośrednictwie Maryi i jak nowe rzuca na nią światło” (s. 160).
Czwartek, 21 lutego 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Kapłani, którzy nie współpracują z Moją Niepokalaną Matką, doświadczą wypalenia w swoim kapłaństwie. To Ja chciałem, aby Moja Matka była przy Mnie w godzinie Mojej największej ofiary. Powierzyłem Jej Mojego umiłowanego ucznia – Jana, by wszyscy kapłani mogli zrozumieć, że miejsce Mojej Matki jest przy boku każdego z nich, szczególnie wtedy, gdy zbliżają się do ołtarza, by złożyć Moją ofiarę Ojcu, i by mówić, i działać w Moim imieniu.
Podczas Mszy Świętej zawsze dostrzegaj Jej mistyczną obecność. Ona jest przy twoim boku. Cieszy się, że rozdajesz owoce Mojego odkupienia i aktywnie w tym uczestniczy. Dłonie każdego kapłana są w pewien sposób złożone w dłoniach Mojej Matki. Ona działa wspólnie z kapłanem. Cicho, lecz bardzo skutecznie uczestniczy w odnawianej na ołtarzu ofierze, a Jej obecność tam jest rzeczywista, chociaż niewidoczna. Kościół już dawno uznał prawdę o obecności Mojej Matki podczas sprawowania Mszy Świętej, lecz dziś, bardziej niż kiedykolwiek, potrzeba, by kapłani pogłębili swoją świadomość tego drogocennego daru” (s. 76).
„Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?». Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział” (Łk 2,41-50).
„Niezmiernej wagi są dla nas te słowa Ewangelii, które nam mówią, że Maryja i Józef nie rozumieli słów Jezusa, gdy im rzekł, że w tych sprawach, które są Ojca Jego, potrzeba, aby był. Widzimy bowiem z tego, że Bóg nie od razu odkrył przed Matką Najświętszą wszystkie swe zamiary względem Jej Syna i Niej samej, lecz że powoli przygotowywał Ją do spełnienia tej roli, którą Jej wyznaczył, stopniowo objawiając swe żądania. Wiernością w ich spełnianiu zasługiwała sobie na nowe łaski i na nowe światła, które Jej odkrywały dalsze stopnie, po jakich miała się wciąż w gorę wznosić. Słowa usłyszane od Syna po znalezieniu Go w świątyni musiały się stać dla Maryi nowym pokarmem na modlitwie. Zachowując je w sercu swym i nie przestając rozważać, umacniała Ona jeszcze bardziej w swej duszy i rozciągała na coraz szersze kręgi pierwotne «Fiat» lub powtarzała słowa psalmu: «Gotowe serce moje, Panie, gotowe serce moje» (Ps 108). Trudno też przypuszczać, aby wieść o pozostaniu Jezusa w świątyni i rozmowie z doktorami nie rozeszła się przynajmniej w bliższym kręgu znajomych w Nazarecie, z których wielu brało udział w pielgrzymce do Jerozolimy. I oni musieli się zdumiewać, słysząc o mądrości dwunastoletniego młodzieńca i niejeden może mówił sobie, jak ongiś po narodzeniu św. Jana Chrzciciela i przywróceniu mowy Zachariaszowi: «Kimże będzie to dziecię?». Niejeden może zbliżał się odtąd bardziej do Świętej Rodziny i z obcowania z tą trójką najświętszych istot, jakie świat widział, czerpał zachętę do tym wierniejszej służby Bożej. I tu więc mogło się przejawiać pośrednictwo Najświętszej Maryi Panny, choć – ma się rozumieć – bardzo dyskretne i ukryte przed oczami ludzkimi” (s. 70-71).
Środa, 17 czerwca 2009 r.
Jezus do kapłana:
† Bądź wierny czasowi spędzanemu na adoracji. Czekam na to, byś przyszedł do Mnie ukrytego w Sakramencie Mojej Miłości. To podczas adoracji będę wyjawiał przed tobą kolejne sekrety Mojego Serca, tak jak je odkrywałem przed Moim umiłowanym uczniem Janem, gdy opierał się na Mojej piersi podczas ostatniej wieczerzy, a potem na Kalwarii, gdy wpatrywał się w Mój przebity bok.
Żyj w towarzystwie Mojej najczystszej Matki i idź do Niej tak, jak każdy syn idzie do swojej Matki – pewny ufności w Jej miłość do niego. Nigdy nie wątp w to, że Ona cię kocha najczulszą miłością i że w każdym momencie jest gotowa cię pocieszać, przybiec ci z pomocą, podnieść cię, gdy upadniesz i pouczyć cię o stylu życia, jaki dla ciebie przeznaczyłem w tym miejscu” (s.171-172).
Wtorek, 20 grudnia 2011 r.
Jezus do kapłana:
† O, gdyby dusze znały oczyszczającą i przemieniającą moc, która płynie z Moich tabernakulów!
Gdyby tylko Moi kapłani o tym wiedzieli, biegliby do Mnie i pozostawaliby w Mojej obecności, pozwalając, bym dokonywał w nich tego, czego oni sami nie są w stanie dla siebie dokonać. To właśnie prosta modlitwa adoracyjna usposabia kapłana do sprawowania świętej służby, oczyszczając jego serce i korygując w nim to wszystko, co nie odpowiada Mojej Boskiej świętości i Mojej kapłańskiej miłości w jego życiu. Ta droga świętości poprzez adorację jest sekretem, który wyjawiłem Moim świętym w przeszłości, ale jest również darem, który ofiarowuję Moim kapłanom w obecnych czasach nieczystości, prześladowania i ciemności.
By przezwyciężyć nieczystość, dam im pełną blasku czystość, która będzie lśniła w oczach świata jako świadectwo Boskiej miłości. By przezwyciężyć prześladowania, obdarzę ich męską siłą i stanowczą wolą, która pokrzyżuje plany tych, którzy przygotowują spisek. By przezwyciężyć ciemność, dam im jasne światło, które oświeci ich kroki i które ukaże im, co jest miłe Mojemu Sercu.
Czas spędzany w Mojej obecności nie jest czasem straconym. Stanowi fundament i oparcie dla każdego wypowiadanego przez Moich kapłanów słowa – dla sprawowania ich służby. Oto sekret kapłańskiego działania o nadprzyrodzonej obfitości, przynoszący trwałe owoce” (s. 295).
„Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,51-52).
„Życie przeto Jezusa, Maryi i Józefa musiało być wypełnione tą codzienną pracą, która dawała im utrzymanie i którą oni w ten sposób uświęcali na wieki, odkrywając przed ludzkością wielką jej godność i wartość w oczach Bożych. (…) Praca ta spełniana na chwałę Bożą miała pełną wartość modlitwy. Była ona jakby dalszym ciągiem tych modlitw, które w ciągu dnia pobożni Izraelici zwykli byli odmawiać i które miały uświęcać wszystkie czynności ich życia. Jasnym jest, że to wzajemne przenikanie się pracy i modlitwy dochodziło w małym domku cieśli z Nazaretu do takiego stopnia doskonałości, jakiego na próżno byśmy szukali gdzie indziej. U Chrystusa było ono wynikiem połączenia w osobie obu natur: boskiej i ludzkiej, dzięki czemu wszystko, co robił jako człowiek, miało charakter czynów boskich, oddających Ojcu Niebieskiemu chwałę nieskończonej wartości. U Maryi dzięki niepokalanemu poczęciu i wynikającemu z niego harmonijnemu działaniu wszystkich łask Jej duszy, wszystko cokolwiek robiła przeniknięte było do głębi pamięcią na obecność Bożą i stawało się przez to modlitwą (s. 72).
Piątek, 15 listopada 2013 r.
Jezus do kapłana:
† Świat poszukuje ojców, a Ja, dając Moich kapłanów, dałem duszom ojców, których one potrzebują. Są również fałszywi ojcowie, którzy chcieliby wykorzystać dusze i wyprowadzić je na manowce, uwodząc je i nadużywając wobec nich swojej władzy. To nie takich ojców posłałem na świat. Ojcowie, których posłałem duszom, to mężczyźni na Mój obraz i podobieństwo: pokorni, cisi, pełni poświęcenia, czuli, a zarazem mocni.
Wybranych i posłanych przeze Mnie ojców obdarzę taką mądrością i odwagą, że nawet nieprzyjaciołom Mojego krzyża nie uda się ich zmylić. Niech Moi kapłani porzucą wszelki egoizm i światową pychę, niech staną się ojcami dusz potrzebujących miłości, pocieszenia, prowadzenia, przewodnictwa i odwagi. To oni objawią czułość i miłosierdzie Mojego Ojca wobec wszystkich Jego dzieci, żyjących na tym łez padole. Dzięki nim świat zostanie uleczony z ran spowodowanych nieobecnością prawdziwych ojców. Niech Moi kapłani staną się ojcami! Niech proszą Mnie o łaskę duchowego ojcostwa, a Ja udzielę im jej w obfitości.
Takim mężczyzną był św. Józef. Był on żywą ikoną Mojego Ojca i został wybrany przez Niego na ojca Mojego świętego człowieczeństwa. Niech Moi kapłani zwrócą się do św. Józefa. To On wyprosi im bezcenny dar duchowego ojcostwa i będzie ich przewodnikiem w tym delikatnym i trudnym dziele bycia prawdziwymi ojcami dla dusz (s. 346.)
„Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?». Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!». I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!». Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie (Łk 2,1-11).
„Co nas tu jednak szczególnie uderza w tym opowiadaniu ewangelicznym, to udział, jaki w tym pierwszym cudzie Chrystusowym miała Jego Matka. Bierze Ona niejako jego inicjatywę i nie zrażając się pozorną odmową Syna, poleca służbie, aby wiernie wykonali Jego polecenia. Sprawa, o którą tu idzie, jest nie tylko zupełnie doczesna, ale nawet dość błaha, Lecz ta, którą Bóg przeznaczył na Matkę rodu ludzkiego, wie dobrze, że nieraz i drobne sprawy mogą się stać źródłem zawodów i nieporozumień między ludźmi. Przenika Ona też niewątpliwie myśl swego Syna i widząc Go po raz pierwszy otoczonego gronem uczniów, pojmuje, że tu i o nich idzie, że ten cud, o który prosi, ma nie tylko uratować gospodarzy wesela z kłopotliwego położenia, w jakim ich brak wina postawił, ale też uchylić przed uczniami rąbek tajemnicy Wcielenia. W dwóch tedy kierunkach idzie tu pośrednictwo Maryi, a że nie było ono niemiłe Jej Synowi, najlepiej świadczy niepostrzeżenie dokonany cud. Nigdzie nie znajdziemy w Ewangelii drugiego przykładu, który by tak jasno ilustrował rolę Maryi u boku Jezusa, co w opisie godów galilejskich. Pozwala nam to jednak mniemać, choć Ewangelia milczy, że i później Maryja uzyskała niejedną jeszcze łaskę dla tych, którzy się do Niego udawali i że coraz jaśniej zdawała sobie sprawę z udziału, który Jej został wyznaczony w dziele odkupienia. Opowiadanie o godach w Kanie Galilejskiej zawiera przy tym dla nas jedną ważną wskazówkę, zawartą w słowach Najświętszej Panny wypowiedzianych do służby. Koniecznym warunkiem, aby Jej pośrednictwo u Syna mogło przynieść swe błogosławione owoce, jest całkowite i chętne posłuszeństwo Jego słowom, Jego przykazaniom, Jego świętej woli. Toteż za każdym razem, gdy się do naszej Matki zwracamy o wstawiennictwo u Syna, winny nam brzmieć w głębi duszy Jej słowa: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie»” (s. 77-78).
Czwartek, 18 czerwca 2009 r.
I Nieszpory przed świętem Najświętszego Serca Jezusa
Jezus do kapłana:
† Odnowię Moich kapłanów poprzez świętość. Przywrócę im honor w oczach narodów, bo są Moimi i wszystko, co dotyczy ich honoru, dotyczy Mojej chwały. Oczyszczę tych, którzy wpadli w grzechy nałogów. Uzdrowię złamanych na duchu, a nawet tych, których ciała są utrudzone i ograniczone przez niemoc. Odkryją, że jestem ich lekarzem tak, jak jestem ich przyjacielem. Zrobię wszystko, aby Moi kapłani mogli doświadczyć odnowienia w ogniu Mojej miłości.
Odnowione kapłaństwo będzie emanować czystością w świecie ociemniałym przez wszelkie cielesne występki i grzeszne wykroczenia. Łagodne i pokorne kapłaństwo zadziwi świat mający obsesję na punkcie władzy, wpływów i wyzysku ubogich. Posłuszny duszpasterz stanie się znakiem sprzeciwu wobec świata, który – idąc za swoim mistrzem – mówi: „Nie będę służył”.
Zamierzam odnowić w sercach wszystkich Moich kapłanów dar, który dałem Janowi, Mojemu umiłowanemu uczniowi, z ołtarza, którym był Mój krzyż – chcę każdemu kapłanowi osobiście i w nowy sposób podarować Moją Matkę. Ci, którzy przyjmą Mój najcenniejszy dar i pozwolą Jej poznać największe sekrety swojego życia, doświadczą wspaniałej apostolskiej owocności. Tam, gdzie jest Moja Matka, tam również przebywa Duch Święty, objawiający się obfitością charyzmatów i znaków danych dla dobra Mojego Ciała i Mojej Oblubienicy Kościoła.
Niech Moi kapłani uważnie słuchają nauczania papieża [Benedykta XVI], bo go zainspirowałem, by stał się im bliski i by ich wezwał z półmroku do promieniującego światła autentycznej kapłańskiej świętości (s. 172-173.)
„Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju»” (Łk 23,39-43).
„Tam u stóp krzyża stała się Matka Najświętsza po raz pierwszy będąc świadkiem tego cudownego procesu nadprzyrodzonego, jakim jest skruch chrześcijańska w jej najistotniejszych składnikach. (…) Tu po raz pierwszy skrucha występuje w związku z samym aktem odkupienia, łącząc się z nim i w czasie i w przestrzeni tak ściśle, jak bardziej już być nie może. I jeśli sam Dobry Łotr, któremu serdeczny żal za zmarnowane życie kruszy duszę, nie zdaje sobie sprawy, że źródłem jego jest to Serce, które obok zaledwie o kilka kroków bije w ciele boskiego Skazańca, to dla Maryi związek ten jest oczywisty. Oczyma wiary widzi ona to promieniowanie boskiego Serca, które przez swą miłość dla Ojca, otrzymuje cudowną moc przenikania do wszystkich serc ludzkich i kruszenia w nich wszystkich przeszkód, byleby one tylko nie stawiały oporu i chętnie się poddawały Jego miłosnej działalności. Obejmuje ono i drugiego łotra wiszącego po lewicy i do jego serca też kołacze, szanując wszakże jego wolną wolę, która sama z siebie to jedno tylko może – oprzeć się łasce. Wolno nam przypuszczać, że w czasie tej uroczystej rozmowy między Chrystusem a wiszącymi na krzyżu skazańcami, Matka Najświętsza wzniosła do nich swe przeczyste oczy i że do gorącej modlitwy przyłączyła i serdeczne spojrzenie macierzyńskie, zachęcające przestępców do wzbudzenia w sobie miłości do Tego, którego Opatrzność Bożą dała im za towarzysza kaźni. U jednego z nich wszystkie Jej wysiłki rozbiły się o zaślepioną i zatwardziałą w grzechu wolę i serce Jej z bólem niezmiernym musiało przyjąć ten wyrok Opatrzności, na mocy którego Bóg pozwalał swojemu stworzeniu odtrącać swe miłosierdzie, szanując w nim ten dar stanowienia o sobie, którego mu sam udzielił. Za to w drugim z głęboką radością dojrzała odruch wywołany łaską w woli, który zawierał w sobie i zwrot do Boga przez wiarę i nadzieję i wstręt do grzechu pełen skruchy i pokory oraz łączącą to wszystko miłość skierowaną tam, skąd go dochodził cichy i łagodny głos, zwiastujący mu, że dziś będzie jeszcze w raju (s. 109-110).
Środa, 25 marca 2009 r.
Maryja do kapłana:
„Jestem twoją Matką, którą Mój Syn, Jezus, dał ci na krzyżu w godzinie Jego ofiary. Ty zaś jesteś Moim synem, drogim Mojemu bolesnemu i Niepokalanemu Sercu; jesteś bezcenny dla Mnie i zawsze skrywam cię pod płaszczem Mojej opieki. Pozwól mi żyć z tobą tak, jak żyłam z Janem, drugim synem Mojego Serca i wzorem dla wszystkich Moich synów kapłanów po wszystkie wieki. Przemawiaj do Mnie prosto i z całkowitym zaufaniem w litość Mojego matczynego Serca oraz w moc nadaną Mojemu matczynemu wstawiennictwu.
Nie ma takiej sprawy, której nie mógłbyś Mi przynieść, nie ma niczego takiego, czego nie mógłbyś Mi pokazać, ani niczego takiego, czego nie mógłbyś Mi ofiarować, nawet gdyby to były twoje ciężkie grzechy. Cokolwiek jest Mi podarowane przez Moich synów, przyciskam do Mojego serca. Wszystko, co jest nieczyste, każdy ślad grzechu, zostają pochłonięte przez ogień miłości, który płonie w Moim Niepokalanym Sercu, ogień miłości, którym jest we Mnie Duch Święty – prawdziwy Ogień Boży. Oddaj Mi więc wszystko, co chciałbyś ofiarować Mojemu Synowi i Jego Ojcu. Stanie się czyste jak złoto oczyszczone w ogniu, ponieważ przycisnę to do Mojego Serca. Nic nieczystego nie przetrwa w płomieniu miłości, jaki się w Nim pali. Pozostanie tylko miłość.
Oddaj mi twoją słabość, twoje grzechy z przeszłości, twoje codzienne upadki, a Ja przekażę Mojemu Synowi jedynie miłość, którą – pomimo całej twojej słabości – pragniesz Go kochać, a wraz z Nim pragniesz kochać Ojca.
Jestem twoją Matką. Jestem Matką, przed którą nie musisz niczego ukrywać. W czystym świetle Boga widzę nawet to, co sądzisz, że jest ukryte. Widok Mojego syna kapłana, zniekształconego lub zepsutego przez grzech, porusza Mnie do głębi – nie po to, by go osądzać, ale by okazać mu miłosierdzie i by użyć wszelkich środków, jakie mam do dyspozycji, by odzyskał zdrowie po spustoszeniach grzechu. Tak wielu, którzy walczą z nałogowymi przyzwyczajeniami i ze zgubnymi wadami, mogłoby zostać niemal natychmiast uwolnionych, gdyby tylko zbliżyli się do Mnie z dziecięcą ufnością i pozwolili Mi uczynić dla nich to, czego Moje matczyne i miłosierne Serce dla nich pragnie.
Moja moc wstawiennicza jest nieograniczona, gdyż Ojciec tak postanowił. Kto się do Mnie zwraca, nigdy się nie zawiedzie. Nie ma znaczenia, jak bardzo skomplikowany byłby problem, nie ma znaczenia, jak nikczemny byłby grzech, jestem Służebnicą Bożego miłosierdzia, Ucieczką grzeszników i Matką wszystkich, którzy walczą z siłami ciemności. Przyjdźcie więc do Mnie. Mogę wam powtórzyć słowa pociechy, wypowiedziane już wcześniej przez Mojego Syna: «Przyjdźcie do Mnie, a ja was pokrzepię»” (s. 163-164).
„A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,25-27).
„Zbawiciel powołał nas do nowego życia, do którego – jak sam powiedział – mamy się na nowo narodzić. Co więcej, żąda On od nas, abyśmy się stali jako dzieci, bo inaczej do Królestwa Niebieskiego nie wejdziemy. Otóż i jedno, i drugie w porządku przyrodzonym wymaga udziału niewiasty – matki. Tylko ona może zrodzić do życia i nikt lepiej od niej nie potrafi wychować dziecięcia i utrwalić w nim tego wszystkiego, co w dorosłym ma pozostać z nastroju dziecięcego, a więc ufność, prawość i miłość. I w porządku przeto nadprzyrodzonym chciał Zbawiciel podobnego udziały niewiasty – matki, już nie osobnej dla każdego człowieka, ale jednej dla wszystkich. Ma Ona w tej dziedzinie łaski spełnić te funkcje, które każda matka spełnia w porządku przyrodzonym, a więc ma mieć udział w samym rodzeniu się życia nadprzyrodzonego łaski, a następnie i rozwoju tego życia w duszy aż do pełnego jej rozkwitu. Na tym polega owo macierzyństwo łaski, które przypisujemy Matce Najświętszej, wysnuwając je z Jej macierzyństwa boskiego i słów usłyszanych z wysokości krzyża. (…) Gdy więc przyszła chwila decydująca i gdy przeszedłszy za Synem drogę krzyżową, stanęła na Golgocie u stup krzyża, na którym On zawisł, Maryja już była przygotowana do objęcia tej roli Matki łaski Bożej, i Bóg czekał tylko na jeden jeszcze dowód wierności i oddania z Jej strony, aby publicznie oddać Jej macierzyńskiej opiece dusze wszystkich ludzi. Podobnie jak w chwili Zwiastowania uzależnił boskie macierzyństwo od pierwszego fiat, tak teraz uzależnił powszechne macierzyństwo łaski od drugiego fiat, od przyzwolenia na ofiarę, dokonywującą się na krzyżu, od połączenia z nią własnej ofiary zbolałego ponad wszystko, co możemy sobie wyobrazić, macierzyńskiego Serca (s. 112-114).
Wtorek, 6 marca 2012 r.
Jezus do kapłana:
† Moja Matka stale się tobą opiekuje. Jest twoją adwokatką i obrończynią. Trzyma cię blisko swojego matczynego Serca. W podobny sposób przygarnie wszystkich, których do ciebie poślę. Każdy będzie synem Maryi na wzór św. Jana, któremu powierzyłem z krzyża Moją Matkę, aby mogła go formować i pouczać o sekretach Mojego Serca, ukrytego wewnątrz Jej Serca – niczym w tabernakulum.
To od Niej Jan otrzymał Słowo życia, które stało się w jego Ewangelii światłem oświecającym cały świat oraz ogniem eucharystycznej miłości, rozgrzewającym wyziębnięte dusze. Wystawiaj się często na światło Moich słów z tej Ewangelii. Pozwalaj, by zapadały w twoją duszę i by w niej działały. Odkryjesz, że Ewangelia św. Jana, zaczerpnięta z Niepokalanego Serca Mojej Matki, zawiera w sobie moc wyciągania dusz z ciemności do światła i z cienia śmierci do blasku Mojej światłości (s. 318-319).
Czwartek, 14 kwietnia 2016 r.
Jezus do kapłana:
† Zawierz się całkowicie Mojej Matce i podnieś swe oczy ku Jej najczystszemu Obliczu. Ona jest Gwiazdą, którą umieściłem na ciemnym firmamencie, aby należący do Mnie nie stracili nadziei i nie zginęli podczas burzy, zagrażającej temu wszystkiemu, co uczyniłem i co uczynili Moi święci. Ci, którzy uciekają się do Mojej Niepokalanej Matki i kryją się pod płaszczem Jej opieki, zostaną uratowani w utrapieniach obecnego czasu, a gdy ustanie nawałnica, będą się radować, pełni pokoju, którego świat dać nie może (s. 378-379.).
Niedziela, 9 grudnia 2007 r.
Jezus do kapłana:
† Przyjaźń, którą ofiaruję kapłanom, jest odpowiedzią na ich trudności i pokusy, na problemy, które nękają tak wielu z nich, wikłając ich w grzechy. W dniu święceń kapłańskich Duch Święty wylewa na kapłana wszystkie swoje dary, wśród nich także wspaniały dar zdolności do życia w przyjaźni ze Mną i w intymności z Moją Najświętszą Matką. Tak niewielu Moich kapłanów przyjmuje ten dar i wykorzystuje go w drodze do świętości. To łaska św. Jana, o której już ci wcześniej wspomniałem: łaska przyjaźni ze Mną, z Moim Najświętszym Sercem, oraz czystej i intymnej zażyłości z Sercem Mojej Matki. Łaska, która była udzielona św. Janowi i św. Józefowi.
Niepokalane Serce Mojej Matki kocha wszystkich Moich kapłanów. Przyjmuje każdego jak własnego Syna i w każdym widzi przyjaciela Mojego Serca; przyjaciela wybranego przeze Mnie; przyjaciela, w którym chcę odnaleźć te przymioty, które odnalazłem w św. Janie. Oto rola Mojej Matki w uświęceniu kapłanów: prowadzi każdego kapłana, który Jej się ofiaruje, tak jak ty to uczyniłeś, w najgłębszą radość z przyjaźni z Moim Najświętszym Sercem (s.38-39).
Poniedziałek, 10 grudnia 2007 r.
Maryja do kapłana:
„Jestem Twoją Matką Nieustającej Pomocy i Pośredniczką Wszelkich Łask dla Moich ukochanych dzieci. Moje miłosierne oczy są zwrócone ku tobie. Moje Serce jest dla ciebie otwarte. Moje ręce są nieustannie wzniesione za ciebie w modlitwie, są nad tobą rozpostarte, by wylewać deszcz obfitych łask na ciebie i na tych, za których się modlisz.
Cieszę się, że chcesz naśladować Mojego syna, św. Jana, zapraszając Mnie do twojego domu, odsłaniając przede Mną każdy zakamarek twojego życia. W ten sposób pozwalasz Mi cię kształtować, a także pozwalasz Mi działać z tobą i przez ciebie. Moja obecność i Moje działanie objawiają się w łagodności, w pokoju i w miłosierdziu. Chcę, abyś upodobnił się do Mnie duchowo, tak jak mój Jezus był podobny do Mnie fizycznie. Jezus, patrząc na Mnie, widział doskonałe odbicie wszystkich przymiotów i cnót swojego Serca. Ja, patrząc na ciebie, chcę ujrzeć Moje Niepokalane Serce odzwierciedlone w twoim. Chcę ofiarować tobie i wszystkim Moim synom kapłanom cnoty Mojego Serca. Zawierzając się Mi, sprawiasz, że staje się to możliwe. Proces twojej przemiany już się rozpoczął.
Mój Syn dał mi władzę oddziaływania na serca Jego kapłanów. Przemienię, oczyszczę i uświęcę serce każdego, który Mi się zawierzy. Do Mnie należy przemiana dusz kapłanów, ich oczyszczenie i przygotowanie ich do tego, by mogli rozmawiać z Moim Synem, a przez Niego z Ojcem i z Duchem Świętym. Właśnie dlatego nazywają Mnie Porta Caeli, Bramą Niebios” (s. 39-40.).
„Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić” (Dz 2,1-4).
„Ostatni to raz w opowiadaniu o tych zebraniach modlitewnych, odbywających się w Wieczerniku w oczekiwaniu na Ducha Pocieszyciela, mamy wymienione imię Najświętszej Panny. Mamy więc pewność, że w tych dniach skupienia jest Ona pośrodku tej małej gromadki pierwszych chrześcijan i stąd wolno nam snuć wnioski o roli, jaką tam odgrywa. Rola to, ma się rozumieć, cicha, ukryta, nie wysuwająca Jej na pierwszy plan i nie żądająca dla Niej jakiejś działalności zewnętrznej, która by uderzała w oczy. Podobnie jak dobra matka pośrodku rodziny własnym swym zachowaniem i troskliwym baczeniem utrzymuje ład i porządek w domu, o wiele więcej niż wszelkim pouczaniem, napominaniem i karceniem, tak Maryja w tej pierwszej rodzinie Chrystusowej oddziaływała na wszystkich swym skupieniem, otaczając każdego z tych wybranych Bożych troskliwą opieką swej modlitwy. Jakże bardzo te dziesięć dni oczekiwania na zesłanie Ducha Świętego w Wieczerniku przypominają nam tak rozpowszechnione w naszych czasach rekolekcje zamknięte! Nie ma tam jeszcze Najświętszej Ofiary, około której dziś na rekolekcjach skupiają się wszystkie ćwiczenia duchowe, ale za to samo miejsce zebrań jest tym przybytkiem, w którym po raz pierwszy odbyła się uczta eucharystyczna i to przy udziale samego Zbawiciela, który widzialnie był na niej i karmicielem, i pokarmem, ofiarnikiem i ofiarą. Apostołowie, pobożne niewiasty i pozostali uczniowie nie zdawali sobie jeszcze w całej pełni sprawy z tego, co się onego wieczora dokonało, ale w umyśle Maryi, choć tam osobiście nie była wtedy obecna, duchowy udział w tej pierwszej Mszy świętej nie zatarł się nigdy. Wciąż przeżywała Ona w sobie te święte wspomnienia, przeczuwając, że był to dopiero zaczątek, jakby pierwszy akt świętego obrządku, który przez wieki będzie w Kościele powtarzany jako źródło łask niewyczerpanych. Tym bardziej przeto, gdy się znajdowała w samym Wieczerniku, w którym powstała Eucharystia, serce Jej musiało zapalać się szczególną miłością do Tego, którego miano nazwać kiedyś więźniem eucharystycznym i jako pierwsza Jego czcicielka składała Mu hołd czci i wdzięczności. Jednocześnie jednak, pomnąc, że jest Matką duchową rodu ludzkiego, przede wszystkim zaś tego małego grona, które Ją w Wieczerniku otaczało, Maryja otwiera nad nimi skrzydła opiekuńczej modlitwy. Wie do czego Bóg wybrał ich wszystkich, wie, że za chwilę oświeceni z góry pójdą na podbój świata, we wszystkie jego strony i że na nich zbudowany będzie ten Kościół, za który jej Syn życie swe na krzyżu oddał, że oni też zań krew swą przeleją. Toteż każdy z nich, zaczynając od apostołów z Piotrem na czele, staje się szczególnym przedmiotem Jej modlitwy: dla każdego poszczególnie modli się o czujność, o wierność, a dla wszystkich o wzajemną miłość i solidarność w pracy, o to «aby byli jedno»” (s. 151-153).
Czwartek, 11 października 2007 r.
Dzień Najświętszego Sakramentu
Mnich benedyktyński:
„Dzisiaj, a myślę, że było to podczas odmawiania tajemnic chwalebnych różańca, Pan powiedział mi o kapłańskiej Pięćdziesiątnicy – łasce otrzymanej za wstawiennictwem Dziewicy Maryi dla wszystkich kapłanów Kościoła. Im wszystkim będzie zaoferowana łaska nowego wylania Ducha Świętego, by oczyścić kapłaństwo z tego wszystkiego, co je zniekształca i by przywrócić nieskazitelność świętości, jakiej Kościół nie miał od czasów apostołów.
Ta kapłańska Pięćdziesiątnica jest już przygotowywana w ciszy i w adoracji Najświętszego Sakramentu. Kapłani, którzy kochają Maryję i którzy wiernie odmawiają Jej różaniec, będą pierwszymi, którzy z tej łaski skorzystają. Ich kapłaństwo zostanie cudownie odnowione i otrzymają obfitość charyzmatów, aby pokonać zło i aby uzdrawiać tych, którzy są pod wpływem złego.
Dane mi było zrozumieć, że wstawiennictwo papieża Jana Pawła II odegrało ważną rolę w uzyskaniu przez Maryję tej łaski kapłańskiej Pięćdziesiątnicy.
Niektórzy kapłani odmówią przyjęcia tej łaski z dumy, braku zaufania lub niewiary w prawdziwą obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Ta kapłańska Pięćdziesiątnica rozprzestrzeni się z tabernakulum – z tabernakulów na całym świecie – jako gorejącego serca miłości. Kapłani, którzy byli wierni dotrzymywaniu towarzystwa Jezusowi-Hostii, rozradują się. Zrozumieją niezwykłe cuda, których On będzie chciał dokonywać w nich i przez nich. Kapłańska Pięćdziesiątnica ogarnie najpierw tych kapłanów, którzy są prawdziwymi synami Maryi i żyją, jak św. Jan, w intymnej bliskości Jej Niepokalanego Serca” (s. 29).
Wtorek, 8 stycznia 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Ta, która była obecna w Wieczerniku w dniu Pięćdziesiątnicy, podczas której posłałem Mój Kościół na świat, jest także sercem tej Pięćdziesiątnicy świętości, dzięki której odnowię Moich kapłanów i dzięki której sprawię, że kapłaństwo znów rozbłyśnie w Moim Kościele (s. 50).
Środa, 11 czerwca 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Każdy kapłan powołany jest do bycia kapłanem adorującym. Każdy kapłan zaproszony jest do przeżywania najowocniejszych godzin swojej posługi w blasku Mojego Eucharystycznego Oblicza. Moje Serce jest otwarte dla każdego z nich, jest schronieniem gotowym ich zawsze przyjąć w Sakramencie Mojej Miłości. Jest to część orędzia, które chcę przekazać przez ciebie Moim kapłanom. Nadszedł czas, aby powrócili do sakramentu Mojej Boskiej przyjaźni wobec nich, a przez nich – wobec wszystkich wierzących.
Kapłańska Pięćdziesiątnica, o której ci wspominałem, rozpocznie się wtedy, gdy kapłani powrócą do Mojej Eucharystycznej Obecności, gdy powrócą do wieczernika, w którym pobłogosławię ich świętą zażyłością z Moim Najświętszym Sercem oraz czystą i owocną jednością pomiędzy nimi (s. 106).
„Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 4-5).
„Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać. Jak św. Piotr możemy wołać: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny» (Łk 5,8), bo z trudem przychodzi nam uwierzyć, że to właśnie nas Chrystus powołał. Czy nie mógł On wybrać kogoś innego, bardziej zdolnego, bardziej świętego? A właśnie na każdego z nas padło pełne miłości spojrzenie Jezusa, i temu Jego spojrzeniu trzeba zaufać. Nie ulegajmy pokusie pośpiechu, a czas oddany Chrystusowi w cichej, osobistej modlitwie niech nie wydaje się czasem straconym. To właśnie wtedy rodzą się najwspanialsze owoce duszpasterskiej posługi. Nie trzeba się zrażać tym, że modlitwa wymaga wysiłku, że podczas niej zdaje się, że Jezus milczy. On milczy, ale działa. Odnośnie do tego chciałbym wspomnieć przeżycie z ubiegłego roku w Kolonii. Byłem wówczas świadkiem głębokiego, niezapomnianego milczenia miliona młodych ludzi, w momencie adoracji Najświętszego Sakramentu! To modlitewne milczenie nas zjednoczyło, podniosło na duchu. Świat, w którym jest tak wiele hałasu, tak wiele zagubienia, potrzebuje milczącej adoracji Jezusa, ukrytego w hostii. Trwajcie w modlitwie adoracji i uczcie wiernych tej modlitwy. W niej znajdą pocieszenie i światło przede wszystkim ludzie strapieni. (Benedykt XVI, Spotkanie z duchowieństwem, Warszawa, 25 maja 2006).
Wtorek, 12 maja 2009 r.
Jezus do kapłana:
† Twoja słabość jest Moim darem dla ciebie. Zamiast ofiarować Mi twoje osiągnięcia, ofiaruj Mi twoją nędzę, twoją słabość i twoje niepowodzenia w osiąganiu wielkich rzeczy, a Ja – w zamian – przyjmę to wszystko i, jednocząc to z Moją odkupieńczą męką, uczynię owocnym dla Moich kapłanów i Kościoła. Tak długo, jak będziesz przychodził do Mnie zawstydzony twoją słabością i ożywiony świętym pragnieniem Mnie samego, nie będę zważał na twoje wady i w Moim miłosierdziu wymażę je, a w zamian dam ci łaski i dobrodziejstwa, które od wieków wybrałem i przeznaczyłem wyłącznie dla ciebie.
Mój plan wobec ciebie nie jest tym, który ty sobie wymyśliłeś i który rozważasz w twoim umyśle. Plan, jaki mam dla ciebie, ujawnia się dzień po dniu dzięki wszystkim upokorzeniom i porażkom w osiąganiu rzeczy wielkich, które składają się na tę fazę twojego życia. Zaakceptuj twoje słabości, a potem Mi je ofiaruj, ofiaruj Mi je przez Moją Matkę. Umieść je w Jej dłoniach i zawierz Jej najczystszemu Sercu. Każda słabość oddana Mojej Matce staje się przyczyną łaski i wylania Mojej miłosiernej miłości na duszę, która z powodu tej słabości cierpi.
Nie temu ufaj, co dla Mnie robisz, ale raczej temu, co Ja dla ciebie czynię, bo jestem Miłością, jestem wszechmocny, a ty zdobyłeś miłość Mojego Serca i przenigdy nie odbiorę ci Mojego daru. Pytasz, jak zdobyłeś miłość Mojego Serca? Ucząc się mówić szczerze i z zaufaniem to wezwanie: „O Jezu, Królu miłości, ufam Twojej miłosiernej dobroci”. Ta krótka inwokacja wyraża wszystko, co dusza powinna powiedzieć, aby zdobyć czułość i przychylność Mojego Serca (s. 170-171).
„Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15,15).
„Istotą kapłaństwa jest być przyjaciółmi Jezusa Chrystusa. Tylko wtedy możemy naprawdę mówić in persona Christi, chociaż nasze wewnętrzne oddalenie od Chrystusa nie może umniejszyć ważności Sakramentu. Być przyjacielem Jezusa, być kapłanem znaczy być człowiekiem modlitwy. W ten sposób rozpoznajemy Go i przestajemy być zwykłymi, nieświadomymi sługami. W ten sposób uczymy się żyć, cierpieć i działać z Nim i dla Niego. Przyjaźń z Jezusem jest przez antonomazję zawsze przyjaźnią z tymi, którzy do Niego należą. Możemy być przyjaciółmi Jezusa tylko w jedności z całym Chrystusem, z głową i ciałem; w bujnej winorośli Kościoła, ożywianego przez swego Pana. Tylko w nim, dzięki Panu, Pismo Święte jest słowem żywym i aktualnym. Bez żywego podmiotu, jakim jest Kościół ogarniający wieki, Biblia staje się zlepkiem często heterogenicznych pism i tym samym staje się księgą przeszłości. Jest ona znacząca w teraźniejszości tylko tam, gdzie jest «Obecność» — tam, gdzie Chrystus jest stale z nami, nam współczesny, w ciele swego Kościoła.
Być kapłanem znaczy stawać się przyjacielem Jezusa Chrystusa, i to coraz bardziej, całym naszym życiem. Świat potrzebuje Boga — nie jakiegokolwiek boga, lecz Boga Jezusa Chrystusa, Boga, który stał się ciałem i krwią, który nas umiłował do tego stopnia, że umarł za nas, który zmartwychwstał i stworzył w samym sobie przestrzeń dla człowieka. Ten Bóg musi żyć w nas, a my w Nim. To jest nasze powołanie kapłańskie: tylko wtedy nasza kapłańska działalność może przynieść owoce” (Benedykt XVI, Msza św. Krzyżma w Wielki Czwartek, 13.04.2006).
Środa, 19 grudnia 2007 r.
Jezus do kapłana:
† Jestem twoim przyjacielem, przyjacielem twojego serca, który nieustannie jest przy Tobie i nawet na chwilę nie odwraca od ciebie wzroku. Tęsknię za twoją obecnością. Pragnę uczuć twojego serca, pociechy twojej adoracji, twojego zadośćuczynienia i twojej miłości.
Jutro czwartek. Uczyń to, o co cię poprosiłem. Ofiaruj jutrzejszy dzień w duchu adoracji i zadośćuczynienia za wszystkich twoich braci kapłanów i w duchu dziękczynienia za nieocenione dary Sakramentu Mojej Miłości i Mojego kapłaństwa. Szukaj Mnie i trwaj przed Moim Eucharystycznym Obliczem, blisko, bardzo blisko Mojego otwartego Serca. Ja zajmę się całą resztą. Adoruj Mnie. Wynagradzaj Mi. Przychodź do Mnie i bądź ze Mną w imieniu tych wszystkich Moich kapłanów, którzy nigdy do Mnie nie przychodzą i którzy nigdy nie trwają w Mojej Eucharystycznej Obecności.
Moje Najświętsze Serce cierpi z powodu chłodu i obojętności Moich kapłanów. Proszę, abyś Mi za nich wynagradzał. Pozwól Mi kochać cię tak, jak chciałbym ukochać każdego z nich. Pozwól Mi cię uzdrawiać, pocieszać, uświęcać tak, jak chciałbym uzdrawiać, pocieszać i uświęcać każdego z nich. Kocham Moich kapłanów, ale niewielu z nich wierzy w Mojąmiłość do nich. Ty uwierz w Moją miłość do ciebie. Jestem twoim przyjacielem. Wybrałem cię, abyś w życiu i w śmierci był uprzywilejowanym przyjacielem Mojego Najświętszego Serca.
Błogosławię ci i błogosławię tym, których powierzasz miłosierdziu Mojego otwartego Serca. Rozpromieniam nad tobą światło Mojego Oblicza. Uwierz w Moją miłość do ciebie. Nigdy cię nie opuszczę i nigdy cię nie rozczaruję. Zrealizuję Moje zamiary, które napełnią cię szczęściem, świętością i pokojem. Nie lękaj się. Wypełnię wszystkie obietnice, które ci dałem, a Twoje serce rozraduje się i będziesz wysławiał i wielbił Mnie na wieki.
Także Moja Matka troszczy się o ciebie. Osłania cię swym płaszczem i chroni cię w nim. Jej Niepokalane Serce wzrusza się modlitwami, które Jej ofiarowujesz. Kochaj Moją Matkę i módl się do Niej nieustannie. Ona ci błogosławi, a Jej błogosławieństwo spoczywa na każdym, kto przyjmuje najsłodsze łaski niebios (s.42-43).
„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby już zapłonął” (Łk 12,49).
„Naśladowanie wymaga od nas odwagi, by stać przy Jego ognistym wozie; odwagi by być blisko ognia, który On przyszedł rzucić na ziemię, aby płonął. Orygenes przekazuje nam takie słowa Jezusa: «Kto jest blisko Mnie, jest blisko ognia». Kto nie chce spłonąć, ten się go przestraszy. Do «tak» naśladowania należy odwaga, aby pozwolić się spalić ogniem Męki Jezusa Chrystusa, który jest równocześnie ocalającym ogniem Ducha Świętego. Tylko wtedy, gdy mamy odwagę być blisko tego Ognia, gdy pozwolimy na to, abyśmy sami płonęli, wówczas możemy także zapalać Jego ogień na tej ziemi, ogień życia, nadziei i miłości.
To jest w zasadzie ciągle istota powołania: że musimy być gotowi na to, by ono nas spaliło, byśmy stali się płonącymi, których serce płonie siłą Jego słowa. Jeżeli będziemy letni i nudni, nie będziemy mogli zapalić ognia w tym świecie, dawać siły do przemiany”.
Wtorek, 2 marca 2010 r.
Jezus do kapłana:
† Gdy kapłani zaczną dostrzegać zmiany, dokonujące się w życiu ich braci dzięki przebywaniu przed Moim Eucharystycznym Obliczem, będą musieli przyznać, że to jest sekret odnowy kapłaństwa i przywrócenia mu właściwego miejsca, honoru i godności w oczach świata. On nadal będzie nienawidził i prześladował Moich kapłanów, ale nikt nie będzie mógł zaprzeczyć, że zostali oni przemienieni przez nadprzyrodzone doświadczenie. Moi kapłani będą o Mnie świadczyć swoją czystością, miłosierną miłością, gorliwością i blaskiem ich świętości.
Chcę, aby Moi kapłani rozjaśniali ciemności obecnych czasów po to, aby przyprowadzić jak najwięcej dusz z ciemności grzechu do blasku Mojego Oblicza, odbijającego się w ich twarzach. To dlatego wzywam ich, by adorowali Moje Eucharystyczne Oblicze. Niech przyjdą do Mnie i otworzą swoje oczy na blask bijący z Sakramentu Mojej Miłości. Jest nim światło Mojego Oblicza, które oni odzwierciedlą swoim świętym i czystym życiem.
(…)
Przyprowadź Mi tych wszystkich Moich kapłanów, którzy potrzebują uzdrowienia ciała, umysłu i duszy, a Ja ich uzdrowię, zgodnie z Moją wolą wobec każdego z nich. Tęsknię za przywróceniem Moim kapłanom czystości i integralności życia. Ty reprezentujesz ich wszystkich przede Mną, a więc przez twoje poddanie się Mojej eucharystycznej miłości mogę dotknąć i uzdrowić chociaż niektórych z nich. Przyrzekam ci, że każdego dnia, kiedy będziesz adorował Moje Eucharystyczne Oblicze i przybliżysz się do Mojego Serca dla dobra Moich kapłanów, uzdrowię i uświęcę któregoś z nich. To dlatego proszę, abyś był hojny i wierny powołaniu, jakie ci dałem. Od twojej wierności zależy wyzwolenie z grzechu, uzdrowienie i uświęcenie wielkiej rzeszy kapłanów. Uwierz w Moje obietnice. Wypełnię je, bo jestem wierny; a świat zobaczy, że kocham Moich kapłanów i że ich uświęcam.
Atak na duchowieństwo, który – jak się wydaje – wzmaga się i rozszerza, w rzeczywistości przechodzi swoje ostatnie etapy. To szatańska, diaboliczna napaść na Moją Oblubienicę Kościół. Próba jego zniszczenia przez atak na tych z jego sług, którzy są najbardziej poranieni w swojej cielesnej słabości. Ja cofnę zniszczenia, jakich dokonali i doprowadzę kapłanów oraz Moją Oblubienicę Kościół do odzyskania chwalebnej świętości, która pokrzyżuje plany Moich nieprzyjaciół i stanie się początkiem nowej ery świętych, męczenników i proroków.
Ta wiosna świętości Moich kapłanów i Mojego Kościoła została uproszona przez bolesne i Niepokalane Serce Mojej słodkiej Matki. Ona nieustannie oręduje za swoimi synami – kapłanami, a Jej wstawiennictwo uzyskało zwycięstwo nad siłami ciemności. Zwycięstwo, które zniweczy zamysły niewierzących i przyniesie radość wszystkim Moim świętym (s. 215-216).
„I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki” (Mk 3,14).
„Tylko ten, kto jest przy Nim, może zostać posłany. I tylko ten, kto pozwala się posłać, kto niesie dalej Jego Nowinę i Jego miłość, jest przy Nim. Oczywiście istnieją różne stany i różne formy misji, różne sposoby apostolatu i bliskości z Nim. Nie chciałbym tutaj tego w ogóle kwestionować. Jednak przed i ponad wszystkimi tymi różnicami stoi fundamentalna jedność, która jest niezbywalna. Apostołowie są świadkami naocznymi i świadkami faktów zasłyszanych. Tylko ten, kto Go zna, zna Jego słowa i czyny, kto sam Go doświadczył i był z Nim przez długie dni i noce – tylko ten może Go zanieść innym. To jest aktualne także dzisiaj. «Aby byli z Nim» – jest to pierwszy i zasadniczy komponent kapłańskiego powołania”.
28 marca 2013 r. - Wielki Czwartek
Jezus do kapłana:
† Tylko modlitwa Moich kapłanów, w jedności z modlitwą Mojego Serca skierowaną do Ojca, będzie w stanie zachować i pocieszyć Mój Kościół w czasie ciemności, który już się zaczyna. Błagam Moich kapłanów o modlitwę, o adorację, o zadośćuczynienie i przebłaganie. Proszę ich o modlitwę szczerą i wytrwałą, o modlitwę, która stanie się w ich sercach bezustannym szeptem wznoszącym się do Ojca jako duchowa ofiara.
Kiedy Moi kapłani zaczną się modlić w taki sposób, o jaki ich od tak dawna, już od wieków, proszę? Chcę kapłanów, którzy będą czuwali i modlili się razem ze Mną. Potrzebuję ich. Bez ich modlitwy Moja mistyczna agonia będzie się przedłużać i będzie pozbawiona pociechy przyjaciół, których wybrałem po to, by trwali przy Mnie podczas doświadczeń, które niebawem spadną na Mój Kościół, Moją biedną, kruchą Oblubienicę.
Kryzys kapłaństwa będzie trwał – i będzie się nasilał – dopóki przyjaciele Mojego Serca nie porzucą próżności przemijającego świata i bezcelowej pogoni za nimi oraz dopóki nie zaczną adorować Mnie w duchu i w prawdzie.
Błagałem Moich apostołów, aby czuwali ze Mną i aby się modlili, a oni posnęli. Dziś także proszę Moich kapłanów o czuwanie i modlitwę, lecz oni śpią, nawet w tej godzinie, w której Mój Kościół zaprasza ich do trwania ze Mną w Mojej rzeczywistej obecności, do nieporzucania Mnie w ciemnościach i trwodze tej nocy. Gdzie są Moi kapłani? Czekam na nich. Przyzywam ich. Pragnę, by porzucili wszystko inne i by ofiarowali Mi swoje towarzystwo, obecność, miłość i łzy.
Wciąż tak niewielu odpowiada na Moją prośbę i na pierwsze zadanie powierzone Moim apostołom. Ofiaruj siebie samego po to, by inni mogli odnaleźć drogę do Moich ołtarzy i by poznali, że nie ma takiej słodyczy, ukojenia i obecności jak słodycz, ukojenie i obecność, którą ofiaruję im w Najświętszym Sakramencie, konsekrowanym przez nich samych dla Mojego Kościoła.
Wypowiadam te słowa nie tylko do ciebie, ale i do kapłanów, których ci poślę. Powiedz im, że Moje Serce pragnie kapłanów, którzy będą czuwać blisko Mojego ołtarza i trwać w Mojej obecności – nawet jeśli oznacza to porzucenie rzeczy, które same w sobie są niewinne, dobre i pożyteczne. Czas jest krótki. Niebawem nie będzie już możliwości, by ofiarować Mi modlitwę i towarzystwo, o które tak bardzo prosiłem i o które nadal proszę Moich kapłanów. Nie mówię tego po to, by siać panikę i strach, ale dlatego, by uświadomić im, że to, o co prosiłem Moich apostołów w Getsemani, jest nadal aktualne. Oto Moja prośba tu i teraz, wcale nie mniej pilna dziś, niż podczas tej strasznej nocy w Getsemani.
Niech zaczną realizować pierwszą prośbę, którą skierowałem do Moich kapłanów, zadanie, które im dałem: aby czuwali i aby się modlili. Tylko wtedy zobaczą jeszcze za ich życia wspaniałość Mojej chwały w dniu Mojego powrotu (s. 340-341).
„Lecz tym szerzej rozchodziła się Jego sława, a liczne tłumy zbierały się, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych niedomagań. On jednak usuwał się na miejsca pustynne i modlił się” (Łk 5,15-16).
„Gdy jako biskup, czy wcześniej po prostu jako współbrat, szukałem powodów, dla których początkowe powołanie, z jego zachwytem i nadziejami, stopniowo się rozpadło, zawsze okazywało się, że w pewnym momencie zabrakło cichej modlitwy – być może z czystej gorliwości o wszystko, co było do zrobienia. Ale teraz gorliwość się wyczerpała, ponieważ straciła swój wewnętrzny napęd. W którymś momencie zaprzestano osobistej spowiedzi, a tym samym kontaktu z wymaganiem i przebaczeniem, zabrakło odnowy wewnętrznej w obliczu Pana, która jest nieodzowna. «Aby byli z Nim» – owego «z Nim» potrzeba nie tylko na pewien początkowy okres, aby móc potem z tego czerpać. To musi stanowić serce kapłańskiej posługi. Ale to trzeba wyćwiczyć, nauczyć się tego, aby potem dojść do pewnej łatwości i oczywistości, które pozwolą temu przetrwać, także w trudnych chwilach.
(…)
Życie wewnętrzne nie może mieć dla nas mniejszej wartości niż zajęcia zewnętrzne, niż sport czy umiejętności techniczne. «Wzrost wewnętrznego człowieka» jest wart całego naszego zaangażowania: świat potrzebuje ludzi, którzy stali się wewnętrznie dojrzali i bogaci; Pan potrzebuje ich, by mógł ich powołać i posłać”.
„Chrystus Pan czyni nas także uczestnikami swojej świadomości co do nędzy grzechu i całego mroku świata; daje nam klucz, pozwalający otwierać drzwi domu Ojca. Już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi. Takie jest głębokie znaczenie bycia kapłanem: stać się przyjacielem Jezusa Chrystusa. W tę przyjaźń powinniśmy angażować się codziennie na nowo. Przyjaźń oznacza wspólnotę myśli i pragnień. Jak mówi nam św. Paweł w Liście do Filipian (por. 2,2-5), taką wspólnotę myśli z Jezusem powinniśmy w sobie kultywować. Ta wspólnota myśli nie jest sprawą tylko intelektualną, ale jest wspólnotą uczuć i pragnień, a więc także działania. Oznacza to, że powinniśmy poznawać Jezusa w sposób coraz bardziej osobisty, słuchając Go, żyjąc razem z Nim, przebywając blisko Niego.
(...)
Ewangeliści mówią nam, że Pan wielokrotnie – na całe noce – oddalał się «na górę», by modlić się w samotności. Również i my potrzebujemy takiej «góry»: powinniśmy wspinać się na wewnętrzne szczyty, na górę modlitwy. Tylko w ten sposób rozwija się przyjaźń. Tylko w ten sposób możemy spełniać naszą posługę kapłańską, tylko w ten sposób możemy nieść ludziom Chrystusa i Jego Ewangelię. Zwykły aktywizm może być nawet heroiczny. Ostatecznie jednak zewnętrzna działalność pozostaje bezowocna i traci skuteczność, jeśli nie rodzi się z głębokiego, wewnętrznego zjednoczenia z Chrystusem. Czas, który na to poświęcamy, jest naprawdę czasem działalności duszpasterskiej, działalności prawdziwie duszpasterskiej. Kapłan musi być przede wszystkim człowiekiem modlitwy. Świat, w którym panuje gorączkowy aktywizm, często traci orientację. Jego działalność i jego zdolności stają się niszczycielskie, jeśli brakuje mocy modlitwy, z której wytryskują wody życia, zdolne użyźnić jałową ziemię”.
Poniedziałek, 12 listopada 2012 r.
Jezus do kapłana:
† To, co się tutaj realizuje, to wielkie dzieło miłości, które pochodzi z Mojego Eucharystycznego Serca, dla oddania chwały Mojemu Ojcu i odkupienia świata – ponieważ dzieło odkupienia jest nadal kontynuowane w Sakramencie Mojego Ciała i Mojej Krwi, aż do końca czasów. Wybrałem cię do udziału w tym Moim eucharystycznym Dziele, powołując cię do tego właśnie życia adoracją i zadośćuczynieniem, które tu widzisz.
Jestem tu w Najświętszym Sakramencie dla ciebie i dla całego świata. Zajmij twoje miejsce przede Mną i trwaj przed Moim Obliczem, blisko Mojego Serca, które jest samą miłością.
Moje biedne ludzkie stworzenie z trudnością wybiera Moją eucharystyczną miłość zamiast godziny nocnego odpoczynku. Dopiero w niebie poznasz wartość tak spędzonego czasu. Tak więc przychodź do Mnie. Odwiedzaj Mnie i pozostawaj ze Mną w nocy, a Ja będę pracował dla ciebie, z tobą i przez ciebie za dnia. W czasie nocnej adoracji otrzymasz od Mojego Serca to, czego inaczej nie można otrzymać, przede wszystkim uwolnienie dusz od wpływu i ucisku mocy ciemności. Więcej dusz zostaje zbawionych i uwolnionych dzięki adoracji w nocy niż przez jakąkolwiek inną formę modlitwy: ta modlitwa jednoczy cię z Moimi nocami spędzonymi na modlitwie podczas Mojego ziemskiego życia.
Przychodź do Mnie nocą, a doświadczysz Mojej mocy i obecności przy tobie podczas dnia. Proś Mnie o wszystko, a o świcie doświadczysz Mojej miłosiernej pomocy. Darzę uprzywilejowaną miłością tych, których powołuję do przebywania ze Mną podczas nocy. Modlitwa nocnej adoracji posiada moc i skuteczność tej modlitwy z postem, którą zalecałem apostołom jako środek wyrzucania demonów z torturowanych i uciskanych przez nie dusz. Z tego powodu demony obawiają się i nienawidzą nocnej adoracji, podczas gdy aniołowie radują się z niej i oddają się na służbę duszy, która pragnie ją podjąć (s. 335-336).
„A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie” (J 17,19).
„Eucharystyczna misja to centrum kapłańskiego życia. Kapłan jest po to, by przygotowywać Eucharystię, celebrować święto Boga wśród ludzi, być niejako zapraszającym na Bożą ucztę weselną dla Jego przyjaciół w tym świecie. Ważne jest jednak samo sformułowanie. Nie pytamy tu: Czy jesteście gotowi to i tamto robić lub uczynić? Pytanie brzmi: Czy jesteście gotowi stać się wraz z Chrystusem darem ofiarnym? Wymagane jest nie tylko działanie, lecz bycie. I tylko w tej głębi, w której kapłan pozwoli dotknąć samego siebie, jest gotowy zaangażować samego siebie, może odpowiedzieć na dar Pana”.
Czwartek, 15 kwietnia 2010 r.
Jezus do kapłana:
† Ja, który jestem przed tobą, jestem Słowem. Żadna książka, chociażby najpiękniej napisana, nie może przemówić do twojego serca tak, jak Ja to czynię, ponieważ to Ja jestem odwieczną Mądrością, nieskończoną Miłością i niestworzonym Pięknem w rozmowie z twoją duszą. Moje słowa nie są podobne do ludzkich, przewyższają nawet słowa Moich świętych, choć przecież to Ja sam przemawiam przez nich i dotykam dusze poprzez ich pisma. Moje słowa są jak ogniste strzały wystrzelone do serca i raniące je – po to, aby je zapalić i uleczyć Boską miłością.
Przygotuj się na przyjęcie Moich słów. Za każdym razem, gdy pozwolisz Mi przemówić do ciebie w taki sposób, który cię zrani, pozwolisz przenikać się Boskiej miłości. Kiedy przychodzisz do Mnie i oczekujesz na Mnie w ciszy, pozwalasz Mi – tak jak zechcę i kiedy zechcę – zranić cię wewnętrznym słowem i zapalić ogniem Boskiej miłości. Pragnij więc, abym przemawiał do ciebie, abym cię pocieszał, oświecał, ale także ranił. Jeżeli nie zranię cię w ten sposób, nie będziesz w stanie odeprzeć ataków nieprzyjaciela i świadczyć o Mnie w czasie ciemności i ciężkich zmagań.
Jedynie ci, którzy zostali przeze Mnie zranieni, wyjdą zwycięsko z tej duchowej bitwy, która już się zbliża. Oto dlaczego wzywam wszystkich Moich kapłanów do tego, by szukali uzdrawiających ran Mojej miłości i by je przyjęli. Ci, którzy czuwają przed Moim Eucharystycznym Obliczem, będą pierwszymi ugodzonymi w ten sposób. Wezwałem cię do adorowania, ponieważ pragnę cię zranić nie tylko jeden jedyny raz, lecz wielokrotnie – aż cała twoja istota będzie poraniona, a w ten sposób oczyszczona i płonąca ogniem Mojej miłości. Oby twoja dusza otrzymała tyle ran, ile Ja ich otrzymałem w Moim ciele z miłości do ciebie w tej najbardziej gorzkiej męce! Pozwól mi zatem przeszywać cię, aż – poraniony Boską miłością – będziesz całkowicie uświęcony i gotowy przyjąć Moje zamiary.
Pragnę tego nie tylko dla ciebie, ale również dla wszystkich Moich kapłanów. Zranię każdego Moją Boską miłością, aby oczyścić cały kapłański ród Mojego ukochanego Kościoła i aby ukazać go oczom świata jako prawdziwie ofiarnicze kapłaństwo, uświęcone w całopaleniu Boskiej miłości.
Dopóki Moi biskupi i kapłani nie pozwolą Mi się zranić ognistymi strzałami Mojej Boskiej miłości, dopóty ich własne rany – rany grzechu – będą nadal ropieć i roznosić po całym ciele Kościoła zaraźliwą infekcję zepsucia i nieczystości. Niech każdy Mnie usilnie prosi, abym go zranił, bo raniąc Moich ukochanych kapłanów, będę ich uzdrawiał, a uzdrawiając, będę ich uświęcał, a uświęcając – oddam chwałę Mojemu Ojcu i napełnię świat blaskiem Mojego Oblicza i miłością Mojego Serca.
Oto, kim naprawdę jesteś: grzesznikiem trzymanym mocno w objęciach Mojej Boskiej przyjaźni.
(...)
Proś, abym cię ukrył w Moich ranach. W każdej z nich jest dla ciebie miejsce; każda z nich stanowi schronienie przed pokusami, które ci zagrażają i przed pułapkami diabła, który robi wszystko, aby cię pochwycić i radować się twoim upadkiem.
Rana Mojej prawej dłoni jest twoim schronieniem przed grzechami nieposłuszeństwa i samowoli. Chroń się w niej, kiedy jesteś kuszony, by wybrać łatwiejszą i szeroką drogę.
Rana Mojej lewej dłoni jest twoim schronieniem przed grzechami egoizmu, ukierunkowania wszystkiego jedynie na ciebie i przyciągania uwagi innych przez próbę zgarnięcia z powrotem tego, co twoja prawica już Mi ofiarowała.
Rana Mojej prawej stopy jest schronieniem przed grzechami niestałości. Uciekaj do niej, kiedy jesteś kuszony przez brak konsekwencji, kiedy jesteś chwiejny w twoich dobrych postanowieniach miłowania Mnie ponad wszystko i umieszczenia Mnie na pierwszym miejscu w hierarchii twoich uczuć i pragnień.
Rana Mojej lewej stopy jest twoim schronieniem przed grzechami gnuśności i duchowego letargu. Chroń się w niej, kiedy jesteś kuszony, by się poddać i zrezygnować z walki, by stracić nadzieję i odwagę.
Wreszcie rana Mojego przebitego boku, która jest twoim schronieniem przed wszelką złudną miłością i przed cielesnym, zmysłowym oszustwem, obiecującym słodycz, a przynoszącym gorycz i śmierć. Uciekaj się do Mojego przebitego boku, kiedy masz pokusę szukać miłości u stworzeń.
Stworzyłem cię dla Mojej miłości i tylko Moja miłość może zaspokoić pragnienia twojego serca. Wejdź więc w ranę Mojego boku i, przenikając aż do Mojego Serca, zaczerpnij głęboko ze źródeł miłości, które orzeźwią i napełnią rozkoszą twoją duszę i które cię obmyją, przygotowując do zaślubin twej duszy ze Mną – jestem bowiem jej Oblubieńcem, Zbawicielem, ratującym ją od wszystkiego, co może ją skalać, i Bogiem, który jest miłością i miłosierdziem, teraz i na wieki wieków (s. 231-233).
„Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę»”. (J 19,28).
„Wróćmy jeszcze raz do pytania w obrzędzie święceń: Czy jesteście gotowi z Chrystusem stać się darem ofiarnym? W pierwszej chwili wzbraniamy się przed takim sformułowaniem jako najgłębszym opisem tego, czym jest kapłaństwo. Wydaje nam się ono ekstrawagancją, ostatecznie przesadne i nieprawdziwe. Spowodowane jest to jednak tym, że z «darem ofiarnym» łączymy fałszywe pojęcie, wyobrażenie niekończącej się męczarni, którą człowiek potem z jakiegoś powodu uważa za oddawanie czci Bogu. Albo też wyobrażenie, jakoby ofiara była wystarczającym dziełem, którego dokonał Chrystus i my nie musimy i nie możemy już nic więcej do niej dokładać. Dlatego obudzić nas powinny słowa św. Augustyna: «To jest ofiara chrześcijan: wielu jednym ciałem w Chrystusie». Bóg nie chce od nas czegoś, On niczego nie potrzebuje, to On jest Stwórcą wszystkich rzeczy. On chce od nas tego, co tylko stworzenie może mu dać nowego: naszej miłości”.
Wtorek, 16 marca 2010 r.
Jezus do kapłana:
† Przyjmuję twoje ponowne ofiarowanie Mi całego siebie i cieszę się tym aktem; to potrzeba miłości. Jak oblubienica oddaje się ciągle na nowo swojemu umiłowanemu, tak i ty musisz ponawiać ofiarowanie się miłości Mojego Serca, aż będziesz żył w stanie nieustannego ofiarowania się i otwartości na Moją miłość ku tobie.
Tak, wzywam cię do życia wynagradzającego. Niewiele dusz rozumie, że stworzenie może pocieszać swojego Boga i że Bóg może pragnąć pocieszenia zwykłego stworzenia, nawet tego stworzonego na Jego obraz i podobieństwo.
Jestem Bogiem – miłością i źródłem wszelkiej miłości, a życie Trójcy Przenajświętszej jest wymianą życiodajnej miłości, która jest doskonała, kompletna i zupełnie wystarczająca sama sobie. Ta sama miłość została wylana na Moje stworzenie. Stwarzając człowieka, podarowałem samego siebie bytowi zdolnemu do przyjęcia Mojej nieskończonej miłości i zdolnemu do odpowiedzi na nią miłością podobną do Mojej. Człowiek nie może mieć miłości nieskończonej, ale – przez zjednoczenie ze Mną i przez dar Ducha Świętego – może zostać przez nią objęty i włączony do uczestnictwa w życiu Najświętszej Trójcy. To dlatego Ojciec w każdej duszy zjednoczonej przez łaskę ze Mną dostrzega obiekt Jego wieczystej miłości i odbicie Mojego Oblicza.
Spośród tych Moich braci, synów odwiecznego Ojca, opieczętowanych darem Ducha Świętego, wybieram niektórych, w których pragnę uobecnić Moją kapłańską ofiarę. Wybieram ich, aby pili z Mojego kielicha i by wznieśli się wraz ze Mną na ołtarz krzyża, sprawując każdego dnia Moją Ofiarę w sakramentalnej formie, którą pozostawiłem Kościołowi dzień przed Moją męką. Ci kapłani są również Moimi przyjaciółmi, których wybrałem po to, by współodczuwali boleści Mojego Serca i aby Mnie pocieszali.
Gdy Moja miłość jest odrzucana, gdy dar Mojego Ciała i Mojej Krwi nie jest rozpoznany, gdy nie jest godnie przyjmowany i adorowany przez kochające i czyste serca, cierpię Boskie boleści. To znaczy – Moja miłość zostaje zraniona; zranione zostaje Moje Boskie Serce. Szukam więc Moich kapłanów, aby Mnie pocieszali i aby wynagradzali za oziębłość, okrutną obojętność, niewdzięczność i brak szacunku, jakie cierpię w Sakramencie Mojej Miłości.
Są takie pociechy, które mogą Mi być ofiarowane tylko przez Moich kapłanów przebywających na ziemi, w dolinie cieni śmierci. Jedynie ci, którzy żyją dla ołtarza i z ołtarza, mogą dać Mi pociechę i adorującą miłość, która ukoi cierpienia miażdżące Moje Serce. To tajemnica, tajemnica miłości, że Ja, który jestem źródłem niebiańskiej chwały i szczęścia, muszę cierpieć skutki braku ludzkiej odpowiedzi na Moją eucharystyczną miłość.
Proszę Moich kapłanów, aby ofiarowali samych siebie jako ofiary adoracji i wynagradzania Mojej obrażanej i znieważanej eucharystycznej miłości. Już niedługo Mój Kościół będzie śpiewał Improperia z liturgii Wielkiego Piątku, które bardzo dobrze oddają cierpienia Mojego Serca i Moje skargi na Mój lud. Kto przyjdzie, aby ofiarować Mi pocałunek: nie pocałunek zdrady, lecz wiernej miłości i pocieszenia? Jest to przywilej Moich ukochanych kapłanów. Wybrałem was, abyście żyli tym tajemniczym powołaniem do adoracji i wynagradzania. Nie tak trudno wykonać to, o co was proszę. Podarujcie Mi waszą obecność. Ofiarujcie Mi wasze towarzystwo. Trwajcie w blasku Mojego Eucharystycznego Oblicza. Oddajcie się Mojemu Eucharystycznemu Sercu, abyście zostali przemienieni i abym mógł was użyć jako instrumenty miłości i uzdrowienia dla Moich kapłanów, waszych braci (s. 223-225).
„A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości, sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał” (J 21,9-14).
„Modlitwy święceń mówią o tym: Imitamini quod tractatis – «Od wewnątrz stańcie się tym, co czynicie!» Niech to wydarzenie nada Waszemu istnieniu miarę i sposób, aby stało się ono rzeczywiście najgłębszym centrum całego Waszego życia!
Uobecniać Zmartwychwstanie oznacza samemu w nim i nim żyć. To może prawdziwie odbywać się tylko wtedy, gdy znamy Zmartwychwstałego. Gdy miał się dokonać pierwszy wybór apostoła w Kościele po Zesłaniu Ducha Świętego, decydującym kryterium było to, że ustanowiony apostołem musi znać Jezusa Chrystusa, musiał z Nim siedzieć przy stole, musiał Go słuchać, musiał spotkać Zmartwychwstałego.
Tylko jeżeli znamy Chrystusa, gdy idziemy z Nim Jego drogami, jeżeli poznaliśmy Jego głos, jeżeli On przemawia w naszym życiu, jeżeli spotkaliśmy Zmartwychwstałego, wówczas żyjemy zadaniem uobecniania Zmartwychwstania w tym świecie.
Dlatego chciałbym Was w tej godzinie jeszcze raz prosić, byście stale na nowo szukali wspólnoty z Jezusem Chrystusem, swoim życiem zbliżali się do Niego, uczyli się Jego dróg, słuchali Jego głosu, wkładali ręce w Jego przebity bok. Należy tu także wspólnota świętego Kościoła, ponieważ tylko we wspólnocie Dwunastu i Siedemdziesięciu można było iść z Jezusem”.
30 marca 2008 r. - Niedziela Miłosierdzia Bożego
Jezus do kapłana:
† Jestem waszym Kapłanem. Jestem Ofiarą, Barankiem złożonym w ofierze za grzechy świata. Jestem waszym pokarmem i napojem w Sakramencie Mojej Miłości, ale jestem także waszym towarzyszem. Eucharystia jest sakramentem Mojej Boskiej przyjaźni. Pragnę, aby kapłani pierwsi tego doświadczyli. Niech przyjdą do Mnie i niech czuwają przed Moim Eucharystycznym Obliczem, blisko Mojego otwartego Serca, a zrozumieją, jak wielkim zaniedbaniem jest zamykanie kościołów, wprowadzające dystans pomiędzy Mną a Moim ludem, pośród którego chcę zamieszkiwać. Pragnę, aby nawiedzanie Najświętszego Sakramentu stało się normalną praktyką każdego katolika, odruchem wierzącego serca, wyrazem wdzięczności i zadośćuczynienia za opuszczenie i odtrącenie, którego doświadczam w tak wielu miejscach. Niech kapłani dadzą przykład, a wierni będą ich naśladować. Czyż owca nie podąża za pasterzem? Gdzie są zielone pastwiska, o których mówił król – psalmista, czyż nie w Mojej Eucharystycznej Obecności?
Chcę, aby kapłani nauczyli się odpoczywać w Mojej obecności. Obiecuję, że ich orzeźwię, dużo lepiej niż jakakolwiek rozrywka, zabawa czy jakiś inny środek. Niech przyjdą do Mnie, gdy są zmęczeni i osamotnieni. Będę ich odpoczynkiem i najlepszym kompanem. Odejdą ode Mnie pokrzepieni i pełni nowej radości. Obiecuję to.
Pragnę, aby kapłani zachęcali dusze do poszukiwania Mnie w Sakramencie Mojej Miłości i do spędzania czasu blisko Mojego Eucharystycznego Serca. Nic nie zachęci ich do tego lepiej jak dobry przykład Moich kapłanów. Są tacy księża, którzy przychodzą do kościoła wyłącznie z obowiązku. Ich serca oziębły, a Ja boleję nad ich obojętnością w stosunku do Mojej rzeczywistej obecności, często znajdującej się tak bardzo blisko nich.
Kapłani muszą zacząć chodzić do swoich kościołów nie tylko w godzinach służby liturgicznej, ale również i w innych momentach dnia, a nawet i w nocy. W ten sposób zaczną Mi pozwalać na to, bym przywrócił ich kapłaństwu blask świętości. Niech zaczną – jeden, dwaj, tu i tam, a z tych kilku iskier wybuchnie wielki ogień, który się rozprzestrzeni, aż cały Mój Kościół zapali się eucharystyczną świętością Moich przyjaciół, Moich kapłanów.
Jeżeli w niektórych miejscach na świecie jest tak mało kapłanów, to przede wszystkim dlatego, że ci, którzy są tam jeszcze obecni, opuścili Mnie obecnego w Sakramencie Mojej Miłości i nie żyją w przyjaźni ze Mną. Gdyby każdy kapłan mógł przedstawić się jako przyjaciel Jezusa, to jego posługa stałaby się wkrótce tak skuteczna i owocna jak działalność św. Jana, św. Pawła i Moich pierwszych apostołów. Przyjaciel mówi z wiarygodnością, która rodzi się jedynie z osobistego doświadczenia (s. 90-91).
„Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich” (J 17,25-26).
„Kapłan zostaje przyodziany w szaty, jest to strona bierna – nie mogę ich sam sobie wziąć, jak słyszeliśmy w drugim czytaniu: nikt sobie kapłaństwa nie wybiera sam. Byłby to tylko czyn własny i na końcu pozostałby tylko on, to co ma do ofiarowania w swoim ubogim «ja». Muszę zostać przyodziany. Muszę zostać przez Niego wzięty, aby On był obecny przeze mnie.
W ten sposób owo zostanie przyodzianym oznacza właśnie zanurzenie się mojego «ja» w Nim. «Odbierz mnie mnie samemu i weź jako swoją własność» – daję się Tobie, abyś Ty przez mnie działał i był wśród ludzi. Owo danie siebie, pozwolenie na zanurzenie i zniknięcie własnego «ja» w Nim, a przez to również owo złożenie własnej woli w Jego woli, przeczy jednak bardzo głęboko naszemu poczuciu istnienia – i myślę, że poczuciu istnienia we wszystkich czasach.
Chcemy bowiem właśnie to «ja» zachować, chcemy je urzeczywistniać, przynosić nas samych, i mieć prawo do własności naszego życia i w nim przyciągać świat do siebie, korzystać z niego i w ten sposób zostawić ślad nas samych, aby to «ja» zostało i zachowało swoje znaczenie w świecie.
(…)
Ale jak mówi nam Pan w Ewangelii: właśnie ta rozpaczliwa próba posiadania «ja» w całości – przynajmniej tego – i tyle ze świata, i ile tylko w to «ja» wejdzie, prowadzi do tego, że staje się ono wyschnięte i puste. Człowiek bowiem, który został stworzony na obraz trójjedynego Boga, nie może znaleźć siebie, zamykając się w sobie. Może odnajdować siebie stale na nowo w relacji, w wyjściu, w dawaniu siebie, w geście obumierającego ziarna pszenicy.
Zostać kapłanem oznacza, że w pewien bardzo specyficzny sposób przyjmujemy to wołanie Pana z dzisiejszej Ewangelii, że mówimy «Tak»: Panie, weź mnie takim, jakim jestem, uczyń mnie takim, jakim mnie pragniesz, w Twoje ręce składam siebie, daję Tobie siebie na własność”.
Czwartek, 25 lutego 2016 r.
Jezus do kapłana:
† Modlitwa adoracji jest rzeczywiście traceniem czyjegoś życia. Jest sposobem wpadania w ziemię, aby obumrzeć. Pamiętaj o tym, kiedy przychodzisz, aby Mnie adorować. Patrz na Najświętszą Hostię i dostrzegaj Mnie, który jestem ziarnem pszenicy, które wpadło w ziemię i powstaje do życia, stając się pożywieniem rzeszy dusz, i to aż do końca czasów. Ziarno pszenicy, którym byłem, stało się Hostią, którą jestem.
Kiedy Mnie adorujesz, zapominając o sobie i zostawiając dla Mnie wszystko, naśladujesz Mnie, bo adoracja jest swego rodzaju śmiercią. Jest obumarciem wobec wszystkiego, co przyciąga zmysły i przylgnięciem wyłącznie do Mnie w ciemności wiary. Tak będzie w godzinie twojej śmierci.
Im głębiej zanurzasz się w adorację, tym głębiej zasiany jesteś w ziemi, aby obumrzeć i wykiełkować, a w końcu przynieść wiele owoców.
Zanurz się w ziemi adoracji. Zgódź się na zniknięcie, na porzucenie pozorów i na obumarcie. Wejdź w ciszę Hostii. Stań się dzięki łasce tym, co kontemplujesz poprzez wiarę. Jestem ukryty, cichy i opuszczony przez wszystkich z wyjątkiem niewielu, których wybrałem po to, by weszli w Moje ukrycie, w Moją ciszę i w Moją samotność. Jeżeli chcesz Mi służyć, wejdź w Mój eucharystyczny stan. Pozostaw wszystko, co jest ważne dla świata i stań się wraz ze Mną czymś, co świat uważa za nic.
„Gdzie Ja jestem, tam też będzie Mój sługa”. Jesteś tutaj, bo Ja tu jestem i byłem tu przed tobą. Adoracja jest najpokorniejszym i jednocześnie najowocniejszym wyrazem służby. Adorować Mnie znaczy służyć Mi, a jeśli ktoś Mi służy, uczci go Mój Ojciec6. Kiedy Mnie adorujesz, służysz Mi, a służąc Mi, jednoczysz się ze Mną, który się ukrywam i się wydaję, i ujawniam w tym sakramencie. To jest życie adoracją: jest przeżywaniem tajemnicy ziarna pszenicy zakopanego i ukrytego w ciemnościach ziemi. Jest obietnicą życia w obfitości i przedsmakiem oglądania twarzą w twarz, którego doświadczycie w chwale” (s. 372-373).
Sobota, 19 listopada 2011 r.
Jezus do kapłana:
† Kiedy przychodzisz do Mnie, pozwalasz Mi działać w twojej duszy. Moje pragnienia wobec ciebie wypełniają się na miarę twojego oddawania się Mojej miłości w sakramencie Mojej Boskiej przyjaźni, w tajemnicy Mojej rzeczywistej obecności. Kiedy Mnie adorujesz, poddajesz się temu wszystkiemu, czego pragnę, i pozwalasz Mi dokonywać w tobie cudów Mojej uzdrawiającej łaski. Wiedz, że kiedy Mnie adorujesz, działam w tobie – cicho, lecz skutecznie, jednocząc cię ze Mną, oczyszczając twoje grzeszne serce i oświecając twoją duszę blaskiem Mojej Boskości.
Czyniłbym to samo dla wszystkich kapłanów, ale tak niewielu z nich przychodzi, by szukać Mojego Oblicza w Sakramencie Mojej Miłości i odpoczywać blisko Mojego najbardziej kochającego Serca. Dlaczego trzymają się z dala ode Mnie, choć dokonałem tego cudu miłości, którym jest Moja rzeczywista obecność w Najświętszym Sakramencie Ołtarza, właśnie po to, aby być bliżej nich? Dlaczego pozostają daleko, raniąc Moje Serce swoim zimnem, swoją obojętnością i niewdzięcznością, choć jestem gotowy przyjąć ich o każdej porze dnia i nocy w tym samym tabernakulum, w którym umieściły Mnie ich własne ręce?
Dlaczego są uparci i zatwardziali w pławieniu się w światowych przyjemnościach i w okropnej nudzie właściwej tym, którzy szukają w tym świecie i w jego złudzeniach radości, którą tylko Ja mogę dać? Dlaczego tak niewielu spośród Moich ukochanych kapłanów zwraca się do Mnie w ciemnościach i w tym kryzysie, który niemalże wszędzie dotyka Mój Kościół? Przypominają chorego, który odrzuca pomoc lekarza, lub samotną osobę, która nie chce otworzyć drzwi przyjacielowi pragnącemu ją odwiedzić i pocieszyć. Przypominają głodnego, który odwraca się od postawionego przed nim jedzenia; spragnionego, który nie pije ze świeżego i czystego źródła, które wypływa pod jego stopami.
Ci Moi kapłani ranią Moje Serce, ale będę ich ścigał Moją miłosierną miłością, aż ulegną Mojemu Sercu i pozwolą Mi zostać ich przyjacielem, radością ich serc, światłem dla oczu, lekarzem w chorobie, ich pożywieniem i napojem, schronieniem; krótko mówiąc – ich wszystkim.
Chcę dać Moim kapłanom tylko dary i łaski, ale oni odwracają się ode Mnie z zaciśniętymi pięściami, niczym małe dzieci, niechętni, by otrzymać prezenty, którymi chcę ich obsypać. Gdzie nauczyli się Mnie tak traktować? Dlaczego stawiają opór wszystkim Moim wysiłkom, by rozpalić ich serca, oświecić umysły i wypełnić ich puste życie Moją obecnością? Czekam na to, by Moi kapłani zwrócili się ku Mnie i by powrócili do Mnie obecnego w Sakramencie Mojej Miłości. Czekam na to, by pożądali tylko Mnie samego – ich jedynego i najlepszego przyjaciela. Czekam na to, by otworzyli przede Mną ich serca, by zawierzyli Mi ich cierpienia, porażki, radości i ich grzechy. Nie odrzucę żadnego z nich, który zbliży się do Mojego Eucharystycznego Serca, szukając łaski w godzinie potrzeby, światła w ciemności czy bliskiego towarzysza w osamotnieniu.
Niech powrócą do Moich tabernakulów, gdzie na nich czekam, i niech otworzą Moje kościoły, aby powierzone im dusze mogły Mnie również odnaleźć w Sakramencie Mojej Miłości i abym mógł napełnić je błogosławieństwami w ich potrzebach. Nie odmówię żadnej łaski kapłanowi, który szuka Mojego Oblicza w Sakramencie Mojej Miłości. Nikogo nie odeślę zawiedzionego i z pustymi rękoma, bo jestem Panem nieba i ziemi, który czeka na nich w tych tabernakulach, w których oni sami Mnie umieścili. W jakże wielu z nich jestem Boskim samotnikiem, podczas gdy dla każdego z Moich kapłanów i dla wszystkich Moich wiernych mógłbym być Boskim przyjacielem, zawsze gotowym przyjąć tego, kto szuka Mojego Oblicza” (s. 290-292).
„Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: «Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka». A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: «Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen»” (Ap 7,9-12).
„Zarazem jednak Wielki Czwartek jest dla nas okazją, byśmy wciąż na nowo stawiali sobie pytanie: W stosunku do czego odpowiedzieliśmy «tak»? Co oznacza owo «bycie kapłanem Jezusa Chrystusa»? Kanon II naszego Mszału, który prawdopodobnie powstał już pod koniec II w. w Rzymie, opisuje istotę posługi kapłańskiej słowami, którymi w Księdze Powtórzonego Prawa (18, 5. 7) opisana została istota kapłaństwa starotestamentalnego: astare coram te et tibi ministrare. Dwa zadania zatem określają istotę posługi kapłańskiej: po pierwsze, «stać przed Panem». W Księdze Powtórzonego Prawa słowa te należy odczytywać w kontekście wcześniejszego rozporządzenia, zgodnie z którym kapłani nie otrzymywali gruntu w Ziemi Świętej – oni żyli z Boga i dla Boga. Nie wykonywali zwykłej pracy, niezbędnej, by zapewnić sobie codzienne utrzymanie. Ich praca polegała na «staniu przed Panem», patrzeniu na Niego, byciu dla Niego. A zatem słowa te oznaczały ostatecznie życie w obecności Boga, a także posługę pełnioną w imieniu innych. Tak jak inni uprawiali ziemię, z której żył również kapłan, tak on dbał o to, by świat pozostawał otwarty na Boga, miał żyć ze wzrokiem zwróconym na Niego. Skoro słowa te znajdują się obecnie w Kanonie Mszy św. zaraz po konsekracji darów, po przyjściu Pana do modlącego się zgromadzenia, dla nas oznacza to, że stoimy przed Panem obecnym, że centrum kapłańskiego życia jest Eucharystia. Ale sens tego jest jeszcze głębszy. W hymnie Liturgii Godzin, który w Wielkim Poście rozpoczyna Godzinę Czytań – niegdyś mnisi odprawiali tę Liturgię w czasie godziny nocnego czuwania przed Bogiem i dla ludzi –jedno z wielkopostnych zadań zostało wyrażone jako polecenie: arctius perstemus in custodia – jeszcze bardziej miejmy się na baczności. W tradycji monastycyzmu syryjskiego mnichów określano jako «tych, którzy stoją»; stanie było wyrazem czujności. Możemy słusznie uznać, że to, co w tym wypadku uważano za zadanie mnichów, wyraża misję kapłańską i jest właściwą interpretacją słów Księgi Powtórzonego Prawa: kapłan ma być tym, który czuwa. Musi być czujny, gdy narastają siły zła. Musi czuwać, żeby świat był wrażliwy na Boga. Musi być tym, który stoi: niezłomny w obliczu nurtów epoki. Nieugięty w prawdzie. Nieugięty w czynieniu dobra. Stanie przed Panem zawsze musi być także, w najgłębszym sensie, występowaniem w imieniu ludzi przed Panem, który z kolei wstawia się za nami wszystkimi u Ojca. I musi być wzięciem na siebie odpowiedzialności za Niego, Chrystusa, za Jego słowo, Jego prawdę, Jego miłość. Kapłan musi być prawy, nieustraszony i dla Pana gotowy znosić również zniewagi, jak o tym piszą Dzieje Apostolskie: «A oni (...) cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia [Jezusa]» (5, 41)”.
Wtorek, 17 czerwca 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Ufaj Mi bez względu na to, co wydarza się w twoim życiu. Nie opuszczę cię. Jesteś Mój i nie porzucę cię. Wszystkie ludzkie decyzje są w Moich rękach. Nic, na co bym nie dozwolił, nie spadnie na ciebie. Dam ci łaskę akceptacji zmieniających się w twoim życiu okoliczności. To Ja stoję za wszystkim, co cię w życiu spotyka. Nic nie umyka Mojej wiedzy, nic nie uchodzi Mojej miłości, nic nie ucieka Mojej wszechmocy. Ufaj Mi i trwaj w pokoju. Błogosławię ci obfitością miłości Mojego Najświętszego Serca. Nie bój się. Powtarzaj Mi ciągle na nowo, że ufasz Mojej miłosiernej miłości do ciebie (s. 108).
Niedziela 2 stycznia 2010 r.
Jezus do kapłana:
† Bądź wierny Mi samemu, nie zaś jakiemuś projektowi czy ideałowi. Jestem dla ciebie wszystkim. Żyj tylko dla Mnie. Szukaj Mnie, szukaj Mojego Oblicza. Czerp pociechę z bliskości Mojego przebitego Serca. Popatrz, jak cię ukochałem – aż do przebicia Mojego Serca żołnierską włócznią, aż do ostatniej kropli Krwi i Wody. Nie ma niczego takiego, czego bym dla ciebie nie uczynił, a to dlatego, że cię kocham i dlatego, że jesteś Mój. Pozwól Mi tylko działać swobodnie, wybierając środki, dzień i godzinę.
Tutaj, w Sakramencie Mojej Miłości, masz wszystko. Tutaj masz całe niebo. Tutaj masz Stworzyciela ziemi i wszystkiego, co się na niej znajduje, oraz każdej ludzkiej istoty, która kiedykolwiek ujrzała światło dzienne. Jestem cały twój. Bądź całkowicie Mój. Proś, abym jednoczył cię coraz bardziej ze Mną, aż całkowicie skryjesz się w tajemnicy Mojego Oblicza (s. 191).
Sobota, 16 listopada 2011 r. - 25. rocznica moich święceń kapłańskich
Świętej Gertrudy
Jezus do kapłana:
† Uratowałem cię z wielu niebezpieczeństw, kiedy twojemu kapłaństwu i życiu wewnętrznemu groziło zatonięcie i całkowite zniszczenie. Uratowałem cię dla siebie, bo cię kocham i oddałem ci Moje Serce, wybierając cię dla Mnie, kiedy byłeś jeszcze w łonie twej matki. Mój wybór jest nieodwołalny, bo Ja się nie zmieniam i nie zmieniają się postanowieniaMojej miłości nawet wobec niestałości i grzeszności człowieka. Jesteś Mój, a Ja jestem twój, na zawsze.
Wierz w Moją miłość do ciebie. Idź odważnie naprzód i działaj zgodnie z tą wiarą, ufając Mojej miłości. Nie ma przeszkód, których ona nie mogłaby przezwyciężyć. Jest miłością zwycięską, nawet wtedy gdy wszystko wydaje się przegrane i zakute w kajdany śmierci. Jestem Bogiem, który wskrzesza nowe życie z tego, co stare, zepsute i pogrzebane w grobowcu. Jestem Bogiem, którego spojrzenie odnawia to, na czym spocznie. Jestem Bogiem, dla którego nie ma nic niemożliwego i któremu wszystko jest posłuszne. Ufaj więc Mojej miłości do ciebie i podążaj naprzód.
Przygotowałem ci drogę i usunę pojawiające się na niej przeszkody; dokonam tego z takim samym wysiłkiem, z jakim dziecko podczas zabawy usuwa z ziemi listek. Adoruj Mnie i dotrzymuj Mi towarzystwa, bo to o to nieustannie cię proszę, a Ja zajmę się całą resztą. Im szybciej oddasz Mi swoją bezsilność, w zaufaniu i pokornej modlitwie adoracyjnej, tym szybciej dostrzeżesz, że panuję nad wszystkim z potęgą i zarazem z łagodnością, zwycięsko przeprowadzając Mój plan (s. 288-289).
„I rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja»” (J 19,27).
„Maryjo! Zawsze tak wiele mówiły mi te słowa, które Twój jedyny, rodzony Syn, Jezus Chrystus, Odkupiciel człowieka, wypowiedział z wysokości krzyża do Jana — apostoła i ewangelisty: „Oto Matka twoja”. Zawsze w słowach tych znajdowałem miejsce każdego człowieka — i moje własne miejsce.
Dzisiaj obecny tu za przedziwnym zrządzeniem Bożej Opatrzności, pragnę na tej Jasnej Górze mej ziemskiej Ojczyzny, Polski, przede wszystkim potwierdzić to wielorakie i wielokrotne oddanie i zawierzenie, które było wyrażone przez Prymasa i Episkopat Polski w różnych momentach. W sposób szczególny pragnę potwierdzić i ponowić milenijny Akt jasnogórski z dnia 3 maja 1966, w którym oddając się Tobie, Bogurodzico, w macierzyńską niewolę miłości, biskupi polscy pragnęli przez to służyć wielkiej sprawie wolności Kościoła nie tylko we własnej Ojczyźnie, ale i w całym świecie. W kilka zaś lat później, w dniu 5 września I971, oddali Ci, jako Matce Kościoła, ludzkość całą, wszystkie narody i ludy współczesnego świata, swoich pobratymców w wierze, języku, we wspólnocie dziejowych losów, rozszerzając swe polskie zawierzenie do owych najdalszych granic miłości, jak tego domaga się Twoje Serce: Serce Matki, które ogarnia każdego i wszystkich, wszędzie i zawsze.
Pragnę w dniu dzisiejszym, przybywając na Jasną Górę jako pierwszy papież-pielgrzym, odnowić całe to dziedzictwo zawierzenia, oddania i nadziei, które tu tak wielkodusznie zostało nagromadzone przez moich braci w biskupstwie i rodaków.
Matko Dobrej Rady! Wskazuj nam zawsze, jak mamy służyć człowiekowi i ludzkości w każdym narodzie, jak prowadzić go na drogi zbawienia. Jak zabezpieczyć sprawiedliwość i pokój w świecie wciąż od wielu stron straszliwie zagrożonym. Jakże bardzo pragnę przy dzisiejszym spotkaniu zawierzyć Ci, o Matko, te wszystkie trudne sprawy społeczeństw, ustrojów i państw, które nie mogą być rozwiązane na drodze nienawiści, wojny i samozniszczenia, ale tylko na drodze pokoju, sprawiedliwości, poszanowania praw ludzi i narodów.
O Matko Kościoła! Spraw, ażeby Kościół ten cieszył się wolnością i pokojem w spełnianiu swojej zbawczej misji! Niech staje się w tym celu dojrzały nową dojrzałością wiary i wewnętrznej jedności. Pomóż nam przemóc opory, trudności i słabości! Pomóż nam ujrzeć na nowo całą prostotę i godność chrześcijańskiego powołania! Spraw, aby nie brakowało «robotników w winnicy Pańskiej». Uświęcaj rodziny. Czuwaj nad duszą młodzieży i sercem dzieci. Pomóż w przezwyciężeniu wielkich zagrożeń moralnych, które w różnych narodach godzą w podstawowe środowiska życia i miłości. Daj nam odradzać się wciąż całym pięknem świadectwa dawanego Krzyżowi i Zmartwychwstaniu Twojego Syna.
O jakże wiele byłoby spraw, które przy tym spotkaniu powinien bym wyrazić, nazwać po imieniu. O jakżeż wiele byłoby ludów i narodów, o których chciałbym Ci tu powiedzieć, Matko, po imieniu! Zawierzam Ci je wszystkie w milczeniu. Zawierzam Ci je wszystkie, o Matko, tak jak Ty sama najlepiej je znasz i odczuwasz.
Czynię to na miejscu wielkiego zawierzenia, skąd widać nie tylko Polskę, ale także Kościół cały w wymiarach krajów i kontynentów: cały w Twoim macierzyńskim Sercu.
Ten Kościół cały, w świecie współczesnym i przyszłym, Kościół postawiony na drogach ludzi, ludów, narodów i ludzkości, ja, Jan Paweł II, jego pierwszy sługa, oddaję tutaj Tobie, Matce, i zawierzam z bezgraniczną ufnością. Amen”.
Czwartek, 31 stycznia 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Przede wszystkim ponawiam słowa, które wypowiedziałem z krzyża do św. Jana: „Oto Matka twoja”. Żyj w Jej obecności. Czcij Ją przy każdej okazji i w każdy możliwy sposób. Za każdym razem, kiedy okazujesz miłość i oddanie Mojej Najświętszej Matce, oddajesz cześć słowom, które wypowiedziałem na krzyżu i wprowadzasz je w życie. „Oto Matka twoja”. Ona niczego innego nie pragnie, jak tego, by opiekować się tobą tak, jakbyś był Jej jedynym synem. Patrzy na ciebie z wyłączną uwagą, nawet jeśli ogarnia swą troską ogromną rzeszę swoich dzieci na przestrzeni wieków. Ufaj Jej opiece. Módl się różańcem. Czcij Ją tak jak do tej pory.
Najpiękniejszą łaską, jaką kapłan może doświadczyć, jest obecność Mojej Matki w jego życiu, ponieważ Ona, z woli Ojca i przez działanie Ducha Świętego, jest Pośredniczką Wszelkich Łask. Jakże Mi się podoba, kiedy zwracacie się do Niej, używając tego tytułu! Gdy czcicie Moją Matkę, czcicie Mnie. A gdy czcicie Mnie, czcicie Ojca i Ducha Świętego, Obrońcę posłanego w Moje Imię dla dopełnienia Mojego Dzieła i doprowadzenia do doskonałości królestwa, które ustanowiłem przez Moją śmierć i Moje zmartwychwstanie (s. 61-62).
Niedziela, 6 listopada 2006 r.
Jezus do kapłana:
† Każdy seminarzysta i każdy kapłan musi oddać się macierzyńskiemu i Niepokalanemu Sercu Mojej Matki. Pozostając z dala od Niej, staną się letni, a potem zziębną. Pozostając z dala od Niej, wpadną w grzeszne nawyki i okażą się zbyt słabi, by podnieść się z upadku. Ich życie będzie pozbawione radości, czułości, słodyczy i ciepła, pochodzących z Jej Niepokalanego Serca i kwitnących w duszach tych, którzy się Jej poświęcają.
Kochaj Moją Matkę i czyń wszystko, by Ją kochano. W tym przypadku nie możesz przesadzić; nie bój się Jej kochać z całych twoich sił. Twoja miłość do Niej nigdy nie dorówna Mojej – w czułości, synowskim oddaniu, we wrażliwości na każde pragnienie Jej Serca. Gdy żyłem na ziemi, kochałem Moją Matkę i sprawiałem, że inni Ją miłowali; przede wszystkim Moi apostołowie; oni zaś, miłując Ją, wzrastali w miłości do Mnie (s.285-286)
Czwartek 24 kwietnia 2008 r.
Jezus do kapłana:
† Moja Matka jest obecna tam, gdzie Ja jestem. Jest blisko każdego kapłana, który trwa przy Mnie w Sakramencie Mojej Miłości. Nic nie sprawia Jej Niepokalanemu Sercu większej radości jak widok któregoś z Jej kapłańskich synów zatopionego w adoracji przed Moim Eucharystycznym Obliczem. Wyciąga nad nim swe ręce – tak jak czyni to teraz nad tobą – i wylewa na jego duszę deszcz łask. Kochaj Moją Matkę, kochaj Ją coraz bardziej i bardziej. Sam nigdy nie osiągniesz takiej miłości, jaką ma dla Niej Moje Serce, ale Ja, za darmo, mogę i chcę włączyć cię w miłość, jaką ma dla Niej Moje Najświętsze Serce. W ten sposób doświadczysz, niewyrażalną słowami, jedność naszych dwóch Serc w twoim własnym sercu.
Bądź wierny różańcowi. On jest tarczą i mieczem w duchowej walce. Gwarantuje ci zwycięstwo nad siłami ciemności. Dlaczego? Bo jest pokorną modlitwą, modlitwą wiążącą duszę tego, kto go odmawia, ze zwycięstwem Mojej Matki nad wężem (s. 95-96).
„A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,43).
„Matko Niepokalana, w tym miejscu łaski, gdzie zgromadziła nas miłość Twojego Syna Jezusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana, my, synowie w Synu i Jego kapłani, poświęcamy się Twemu matczynemu sercu, by wiernie wypełniać wolę Ojca. Wiemy, że bez Jezusa nie możemy uczynić nic dobrego (por. J 15,5) i tylko przez Niego, z Nim i w Nim będziemy dla świata narzędziami zbawienia. Oblubienico Ducha Świętego, wyjednaj nam bezcenny dar przemiany w Chrystusie. Pomóż nam i spraw, żeby przez tę samą moc Ducha, która okryła Cię swoim cieniem i uczyniła Matką Zbawiciela, Twój Syn, Chrystus, narodził się także w nas. Oby w ten sposób Kościół mógł zostać odnowiony przez świętych kapłanów, przemienionych łaską Tego, który wszystkie rzeczy czyni nowymi. Matko Miłosierdzia, to Twój Syn, Jezus, wezwał nas, byśmy jak On stali się światłem świata i solą ziemi (por. Mt 5,13–14). Pomóż nam Twoim możnym wstawiennictwem, byśmy nie sprzeniewierzyli się nigdy temu wzniosłemu powołaniu, byśmy nie ulegli naszemu egoizmowi, pochlebstwom świata i podszeptom Złego. Swoją czystością zachowaj nas, Swoją pokorą strzeż nas i otocz nas swą macierzyńską miłością, która odzwierciedlając się w tylu duszach Tobie poświęconych, sprawiła, że stały się one dla nas prawdziwymi matkami duchowymi. Matko Kościoła, my kapłani chcemy być pasterzami, którzy nie pasą siebie samych, ale oddają się Bogu dla braci, znajdując w tym szczęście. Pragniemy nie tylko słowami, ale życiem każdego dnia pokornie mówić nasze «oto jestem». Prowadzeni przez Ciebie, chcemy być apostołami Bożego Miłosierdzia, cieszącymi się, że mogą codziennie sprawować Świętą Ofiarę Ołtarza i udzielać tym, którzy nas o to proszą, sakramentu pojednania. Orędowniczko i Pośredniczko łaski, Ty, która cała jesteś włączona w jedyne powszechne pośrednictwo Chrystusa, uproś dla nas u Boga całkowicie odnowione serce, które będzie kochało Boga ze wszystkich sił i służyło ludzkości, jak Ty służyłaś. Powtórz Panu Twoje przekonujące słowa: «nie mają już wina», (J 2,3) ażeby Ojciec i Syn wylali na nas Ducha Świętego, niczym w nowym zesłaniu. Twoja stała obecność wśród nas budzi we mnie zdumienie i wdzięczność, dlatego w imieniu wszystkich kapłanów i ja pragnę zawołać: «A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?» (Łk 1,43). Matko nasza od zawsze, nie przestawaj nas «nawiedzać», pocieszać i wspierać. Przybądź nam z pomocą i ocal od wszelkiego zagrożenia. Tym aktem zawierzenia i poświęcenia wyrażamy pragnienie, byś zamieszkała w sposób głębszy i radykalny na zawsze i całkowicie w naszym życiu ludzkim i kapłańskim. Niech Twoja obecność sprawi, że zakwitnie pustynia naszej samotności i zabłyśnie słońce nad naszym mrokiem, niech sprawi ona, że spokój powróci po burzy, aby każdy człowiek ujrzał zbawienie Pana, który ma imię i oblicze Jezusa, odbite w naszych sercach na zawsze zjednoczonych z Twoim! Niech tak się stanie! Amen”.
Czwartek, 29 stycznia 2009 r.
Oblat benedyktyński:
Rozważałem słowa z 17. rozdziału Ewangelii według św. Jana, tak jak to czynię w każdy czwartek – przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Zrozumiałem, że szatan nie mógł połamać (fizycznego) Ciała Chrystusa podczas Jego męki: „Ani jedna kość Jego nie będzie złamana” (J 19,37). W zamian za to szuka swojego rewanżu, próbując podzielić Kościół. Zrozumiałem, że rozczłonkowane Ciało Chrystusa może być uzdrowione przez działanie Ducha Świętego i błogosławionej Dziewicy Maryi. Mistyczne Ciało Chrystusa potrzebuje delikatnej i doskonałej kuracji najczystszych rąk Maryi. Ona, choć nie opuszcza swojego chwalebnego niebiańskiego tronu, jest posłana z nieba po to, aby pielęgnować schorowane członki Mistycznego Ciała, i po to, by przywrócić zdrowie Kościołowi, który osłabł z powodu grzechu lub trucizny złego ducha. Nie może być – i nie będzie – pełnej odnowy jedności, dopóki wyznaczona przez Boga rola Matki Jezusa nie zostanie uznana i wyznana. Ta sama prawda odnosi się do uzdrowienia złamanych ludzkich serc i dusz zatrutych grzechem.
Następnie nasz Pan powiedział:
† To Moja Matka jest pośrednikiem wszelkich uzdrowień, jest wybranym instrumentem Ducha Świętego dla przywrócenia życia, światła i jedności tam, gdzie ich brakuje. Gdy ta rola Mojej Matki, wyznaczona przez Mojego Ojca, zostanie uznana i publicznie głoszona, wówczas dokona się uzdrowienie, oczyszczenie i uświęcenie kapłaństwa oraz Kościoła, dla którego tak wiele dusz pracuje i ofiaruje się. Żaden z tych celów nie może być osiągnięty jedynie ludzkimi środkami, choćby nawet duchowymi, z pominięciem roli, która należy wyłącznie do Mojej Matki. Jedynie Ona jest Niepokalana i to dlatego jest jedynym ludzkim narzędziem odpowiednim w rękach Ducha Świętego.
Teraz jeszcze bardziej rozumiesz, dlaczego akt konsekracji Mojej Matce jest nie tylko pożądany i godny pochwały, ale przede wszystkim konieczny. Jest to warunek, bez którego realizacja Moich obietnic dla dusz i dla Kościoła, szczególnie obietnic odnoszących się do kapłaństwa w Kościele, będzie udaremniana i opóźniana. Mówiąc o konsekracji, mam na myśli więcej niż pojedynczy akt pobożności, dzięki któremu osoba, grupa czy też naród zawierza się miłości Mojej Matki. Mam na myśli wyraźne uznanie Jej roli w Moim dziele zbawienia, a następnie przemyślane i świadome poddanie się Jej ze wszystkimi tego konsekwencjami (s. 149-150).
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 28,11)
„Dlatego wraz ze zgromadzeniem synodalnym żywo polecam pasterzom Kościoła oraz Ludowi Bożemu praktykę adoracji eucharystycznej, czy to osobistej, czy wspólnotowej. Wielką korzyścią będzie tu odpowiednia katecheza, która wyjaśni wiernym znaczenie tego aktu kultu. Pozwala on głębiej i z większą korzyścią przeżywać samą celebrację liturgiczną. Następnie, na tyle, na ile to jest możliwe, w ośrodkach najbardziej zaludnionych byłoby stosowne wyznaczenie kościołów oraz oratoriów przeznaczonych właśnie dla wieczystej adoracji.
(…)
Osobista łączność, jaką konkretny wierny nawiązuje z Jezusem obecnym w Eucharystii, zawsze odsyła go ponownie do wspólnoty kościelnej, uświadamiając mu jego przynależność do Ciała Chrystusa. Dlatego poza zaproszeniem poszczególnych wiernych, by osobiście znajdowali czas na przebywanie na modlitwie przed sakramentem Ołtarza, uważam, iż moim obowiązkiem jest zachęcenie parafii i różnych grup kościelnych, by praktykowały wspólnotową adorację” (nr 67-68).
uświęcenia kapłanów oraz duchowe macierzyństwo z 8 grudnia 2007 roku:
„Prosimy przeto wszystkich ordynariuszy diecezji, którzy w szczególny sposób dostrzegają specyfikę i niezastąpioną rolę kapłaństwa sakramentalnego w życiu Kościoła, jak również pilną potrzebę wspólnych działań na rzecz kapłaństwa służebnego, aby w różnych powierzonych im cząstkach ludu Bożego tworzyli i wspierali prawdziwe »wieczerniki«, w których duchowni, zakonnicy i świeccy, zjednoczeni w duchu prawdziwej komunii, oddawać się będą modlitwie w formie nieustającej adoracji eucharystycznej, również w duchu szczerego i rzeczywistego wynagrodzenia i oczyszczenia”.
Czwartek, 26 sierpnia 2010 r.
Jezus do kapłana:
† W wielu tabernakulach na świecie, z najróżniejszych przyczyn, czuję się jakby w grobie, ukryty i całkowicie zapomniany. Moje Boskie działanie jest bardzo ograniczone, bo tak niewielu przychodzi, by Mnie adorować, by przyjmować Moją eucharystyczną miłość, a potem przekazywać ją innym duszom.
Tam, gdzie jest wiara w Moją realną obecność, tam będzie i adoracja; a gdzie jest adoracja, tam też Moja obecność przyciągnie dusze do Mojego Eucharystycznego Serca i podda je, nawet na odległość, leczącemu działaniu Mojego Eucharystycznego Oblicza.
Tam, gdzie jestem wystawiany na ołtarzach, by przyjmować adorację, zadośćuczynienie i towarzystwo Moich przyjaciół – przede wszystkim Moich kapłanów – Moje działanie jest pełne mocy i owoców. Wiara, adoracja i miłość działają jak receptory; przyciągają Moją niewidzialną, lecz realną wszechmoc i uaktywniają ją – w przestrzeni i w czasie. To samo działo się z Moim świętym człowieczeństwem podczas Mojego ziemskiego życia: wiara i miłość Moich przyjaciół przywoływały cnoty Mojej Boskości, a wraz z nimi – niewidzialny blask, działający wewnątrz i na zewnątrz dusz, przynoszący uzdrowienie, świętość i łaski nawrócenia.
Kiedy jestem w jakimś miejscu adorowany, Moje ukryte działanie w duszach potęguje się w cudowny sposób. Miejsce to staje się centrum, z którego na świat, znajdujący się w niewoli nienawiści, ciemności i śmierci, emanują miłość, życie i światło.
Kaplice adoracji nie są jedynie schronieniem dla pobożnych wiernych. Są one pełnymi blasku ośrodkami intensywnego Boskiego działania, które wychodzi poza mury kaplicy – do domów, szkół i szpitali, a także do ciemnych i zimnych miejsc, w których dusze są zniewalane przez szatana – i przenika serca, uzdrawia chorych i nawołuje do powrotu do domu tych, którzy oddalili się ode Mnie.
To właśnie dlatego dzieło nieustannej adoracji – albo choćby dłuższej codziennej adoracji – ma głęboko apostolski charakter i wyróżnia się nadprzyrodzoną owocnością. Gdyby tylko Moi biskupi mogli to zrozumieć! Nie wahaliby się urzeczywistnić prośby, którą otrzymali z Rzymu już trzy lata temu. Niestety, pokładają ufność w ludzkich środkach, w planach ułożonych przez mądrych tego świata i w programach sporządzanych według krótkowzrocznych ludzkich zasad. I idą, i będą nadal podążać, od porażki do porażki, od rozczarowania do rozczarowania.
(…)
Moja obecność w Najświętszym Sakramencie, o której się naucza i którą się wyznaje, którą się otacza adoracją, miłością i płynącym z serca, szczerym wynagradzaniem, jest jedynym skutecznym środkiem zaradczym na zło trapiące Mój Kościół i na cierpienia nękające Moich kapłanów.
Moje drogi nie są waszymi drogami; nie działam według reguł światowych sukcesów. Działam w cichej, pokornej i ukrytej rzeczywistości Mojej Eucharystycznej Obecności. Adorujcie Mnie, a blask Mojego Eucharystycznego Oblicza odmieni oblicze ziemi – uzdrawiając Moich kapłanów, nawołując grzeszników do powrotu do domu Mojego Serca oraz ożywiając serca tych, którzy są zmęczeni i smutni (jak uczniowie w drodze do Emaus), przez dotknięcie iskrą Bożego życia i ogniem Mojej eucharystycznej miłości.
Mówię to nie tylko ze względu na ciebie, ukochany przyjacielu Mojego Serca, ale również ze względu na tych, którym te słowa zostaną przekazane, którzy będą je rozważać i którzy będą z nich czerpać natchnienie, by kochać Mnie owocniej, radośniej i bardziej wielkodusznie. Przemawiam do ciebie ze względu na Moich kapłanów. Zadziwisz się przyjęciem tych Moich słów. Ożywią i pocieszą one wiele kapłańskich dusz. Wielu Moich kapłanów zacznie spędzać swój czas w blasku Mojego Eucharystycznego Oblicza i przebywać w bliskości Mojego przebitego Serca. Tego od nich pragnę. Chcę przyprowadzić wszystkich w blask Mojego Eucharystycznego Oblicza w sanktuarium Mojego otwartego Serca (s. 241-243).
Sobota, 9 czerwca 2012 r.
Jezus do kapłana:
† Zawsze jesteś w Mojej obecności, a kiedy twoje serce zwrócone jest ku Mojemu, nie ma między nami dystansu. Moja sakramentalna obecność, choć wyjątkowa, substancjalna i rzeczywista, nie jest jedyną formą Mojej obecności. Nie możesz przez cały dzień pozostać blisko Mnie w Sakramencie Mojej Miłości, przed Moim ołtarzem, ale możesz nieustannie adorować Mnie w wewnętrznym sanktuarium twojej duszy, gdzie jestem obecny wraz z Moim Ojcem i z Duchem Świętym.
Lgnij do Mojej woli w każdym momencie, a będziesz adorował Mnie nieustannie. Rozumiem komplikacje i okoliczności twojego życia. Bądź ze Mną poprzez pragnienie bycia ze Mną. Pragnienie, by nigdy nie opuszczać Mojej sakramentalnej obecności jest w rzeczywistości tak cenne w Moich oczach, jak twoja fizyczna obecność przy Mnie – kiedy Mnie adorujesz, kiedy Mnie słuchasz i kiedy do Mnie przemawiasz. Ucz się od Mojej służebnicy Matki Mechtyldy, jak nieustannie Mnie adorować, nie opuszczając spraw, które wymagają twojej uwagi. Jestem obecny w tajemnym sanktuarium duszy tych, którzy pragną być ze Mną, którzy szukają Mojego Oblicza i pragną odpocząć na Moim Sercu.
Podaruj Mi twoją niezdolność wywiązania się ze wszystkiego, co zaplanowałeś, a Ja ją przyjmę i przemienię poprzez Moją miłość w ofiarę przyjemniejszą niż pełne sukcesu wypełnienie się twoich zamierzeń. Ufaj Mi w twojej słabości.
Podaruj Mi też twoją niezdolność realizacji Moich natchnień. Twoje ubóstwo, twoja niemoc, nawet twoja niestałość nie przeszkadzają Mi działać w twojej duszy – pod warunkiem, że oddasz Mi to wszystko z pełną ufnością w Moją miłosierną miłość ku tobie. Czyń to, co w granicach rozsądku możliwe, a to, czego nie możesz uczynić, zawierz Mi z ufnością. Przyjmuję z zadowoleniem zarówno pierwszą, jak i drugą ofiarę. Niech te słowa cię pocieszą. Wiedz, że nie jestem gnębicielem, lecz przyjacielem, i to najczulszym, i najwdzięczniejszym z przyjaciół. Czy przyjaciel przywitałby tego, kogo miłuje, z wyrzutami? Czy przywitałby go z czułością?
Tak, powołałem cię do życia adoracją i zadośćuczynieniem, lecz wzywam cię także do pokory, do małej drogi duchowego dziecięctwa i do ufności bez granic w Moje miłosierdzie. Adoruj Mnie zatem w Sakramencie Mojej Miłości tyle, ile jesteś w stanie, a kiedy to niemożliwe, adoruj Mnie w naszym sekretnym miejscu spotkania, którym jest twoja ułomność, twoja słabość oraz bieżące potrzeby.
Adoruj Mnie nieustannie w świątyni twojej duszy i wiedz, że taka adoracja oddaje Mi chwałę w Sakramencie Mojej Miłości i w chwale nieba, gdzie pewnego dnia zjednoczę cię ze Mną na zawsze (s. 329-330).